poniedziałek, 23 lutego 2015

Kolekcja wspomnień.

Kiedy dowiedziałam się, że zostanę Mamą, przez długi czas zastanawiałam się nad tym, co mogę podarować mojemu Dziecku. Wiadomo, że miłość, bezpieczeństwo i wszystko to, co jest naszym rodzicielskim obowiązkiem. Ale mi nie o oczywiste obowiązki chodziło, bo byłam pewna że oboje będziemy starać się z  całych sił być wystarczająco dobrymi rodzicami (idealni nie istnieją). Chodziło mi o prezent. Jakąś materialną rzecz, którą mogę Mu sprezentować. Taką na całe życie, na czas kiedy mnie/ nas już może nie będzie. Może to śmieszne, a może my Matki często mamy takie właśnie pomysły i potrzeby. Ostatecznie doszłam do wniosku, że najpiękniejszą 'rzeczą' jaką możemy Mu sprezentować są wspomnienia. Nie tylko te w głowie, choć bardzo jestem ciekawa co ta Jego głowa z naszej codzienności sobie do zapamiętania wybierze. Ja postanowiłam dać Mu namiastkę okresu, którego nie zapamięta. Przede wszystkim zdjęcia. O nich następnym razem. Dziś pokażę Wam co dostanie oprócz zdjęć. To drobnostki, ale kto nie chciałby zobaczyć swojej pierwszej książki czy bucika? Kto nie chciałby wiedzieć jakie imiona, oprócz wybranego, rozważali rodzice? Nie znam takiej osoby! Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Spędzam naprawdę wiele czasu kolekcjonując dla Niego wspomnienia.Każdego dnia.  Bardzo chcę ocalić je od zapomnienia... Myślicie, że mi się uda? :)

1. PUDEŁKO Z PAMIĄTKAMI

Jeszcze go nie mam, ale już wiem co włożę do środka. I wiem, że będzie musiało być duże :) Oto część wybranych przez nas niemowlęcych pamiątek. Niektóre rzeczy mogą wydać się Wam dziwne, jak na przykład kapelusz, ale Miesio to fan kapeluszy, a  ten- pierwszy- dostał od Dziadka.  Dorzucę też śpioszki po mnie i skarpetki po moim bracie, których używał Miesio- niemowlak :) Włożymy tam też misia, z którym Mieszko do dziś się nie rozstaje. I ulubionego resoraka.


2. Album Malucha. Są w nim miejsca na pierwsze zdjęcia (te z usg, dnia urodzenia, pierwszej gwiazdki i pierwszych urodzin), oraz wiele ciekawych rubryk do uzupełnienia. My do tego albumu wciąż coś dokładamy. Pierwsze rysunki, dyplomy, cyklicznie odrysowywane ślady stópek i łapek... Już pęka w szwach ;)


3. Najważniejsza pozycja na mojej liście. Album ze zdjęciami. Ten pierwszy i wszystkie kolejne. To chyba temat na odrębny wpis :)


Inspirując się Katjuszką stworzyłam (a raczej powróciłam do pomysłu, który kiedyś już powstał) notatnik, w którym zapisuję  Mieszkowe złote myśli i śmieszne teksty, którymi nas raczy każdego dnia. A Wy? Jak zatrzymujecie czas dla Waszych dzieci?

czwartek, 19 lutego 2015

Z drugiej ręki /2



Pamiętacie wpis 'Z drugiej ręki'? Obiecałam małą kontynuację. Oto ona :)

Dlaczego warto kupować używane ubranka?

Takie ubranka mają atrakcyjną cenę, ale jest coś jeszcze co przemawia za nimi. Są bezpieczniejsze. Czy wiecie, że przy uprawie bawełny, z której powstają ubrania, używa się pestycydów, barwników zawierających toksyny i różnych innych chemikaliów? Nigdy nie ubieram nowego ciuszka przed pierwszym praniem. Ale czy to gwarantuje bezpieczeństwo? Niestety nie, przeczytałam, że dopiero po kilkudziesięciu praniach ubranko 'gubi' swoją chemiczną zawartość...  Dlatego staram się kupować Synkowi ubrania z organicznej bawełny (na metce: eco/ organic cotton), ciuszki dobrych marek lub... używane. Bawełnę organiczną dostaniemy w H&M oraz C&A. Droższa opcja, ale i o wiele lepsza jakość, to internetowy sklep Dla Krasnala (mamy taką bluzeczkę, jakość powala, mają ubranka hipoalergiczne- coś dla małych atopików). Na ich stronie możecie poczytać więcej o tym dlaczego warto zainwestować w organiczne ubranka, o TU.
Kupując używane ciuszki możemy sobie też pozwolić na lepszą jakość. Ja kupuję ubrania marek, na które mnie nie stać. Pewnie, że mogę od czasu do czasu kupić coś w Zarze czy wysyłkowo w Next lub coś u naszych polskich marek (moje ulubione to Zezuzulla, Pan Pantaloni, Malinami, Wata Cukrowa, May Lily, See Saw, Booso, zresztą linkowałam je wiele, wiele razy;)), ale są to raczej pojedyncze sztuki, dużym wydatkiem byłoby skompletowanie całej garderoby dziecka w tych sklepach. Przynajmniej w naszym przypadku, bo lubię mieć  dużo ciuszków, bez stresu, że czegoś mi dla Młodego (który brudzi się w zastraszajacym tempie) zabraknie. 

Gdzie można kupić używane ubranka?

W dobrym second handzie, na allegro (mój ulubiony sposób), na szafingu (są organizowane w wielu miastach), ja jeszcze często odkupuję ciuszki od innych mam prowadzących blogi .

Jak kupować?

Ja trzymam się kilku zasad:

1. Mam ulubione sh, które odwiedzam. Preferuję takie typowo dziecięce, najlepiej żeby to był komis- wtedy mamy gwarancję, że przebieramy w ubrankach bardzo zadbanych, możemy też w takim miejscu odsprzedać swoje. Wybieram te droższe lumpeksy, to nic, że koszula kosztuje 10 zł a nie 3. I tak jest dużo taniej niż zapłaciłabym w sklepie!
2. Zaglądam w dzień dostawy, ewentualnie dzień później.
3. Nie liczę na to, że w sh stworzę ubraniową bazę. Nie idę np "po spodnie". Idę beż żadnego konkretnego celu i znajduję perełki. Czasami zupełnie niepotrzebne ;)
4. Kupuję tylko ubranka w stanie idealnym. W zasadzie wszystkie wyglądają jak nowe, a niektóre mają jeszcze oryginalne metki. Wolę wrócić do domu z jedną perełką, niż z workiem średnich ciuchów ;)
5. Najczęściej kupuję na allegro-drożej, ale bez wychodzenia z domu. Większy wybór, ubranka przeważnie po jednym dziecku. 

Co dalej?

Zostaje pranie, prasowanie. Ja z używanymi ciuszkami robię tak: wrzucam do miski i wsypuję garść soli (działa antybakteryjne), zalewam gorącą wodą. Wodę wylewam, ubranka wrzucam do pralki i piorę, przeważnie w 60st. Ubranka dziecięce prasuję zawsze, to mój mały bzik;) Prasuję na prawej stronie. Te używane, przed pierwszym ubraniem, prasuję w najwyższej temperaturze najpierw na lewej, potem na prawej stronie. I gotowe :) Kiedy ubranka robią się za małe, te ulubione zostawiam, a resztę wystawiam na allegro. Wybieram opcję licytacji i często wylicytowana kwota jest równa lub nawet wyższa kwocie, za którą dane ubranko kupiłam. 

Na zdjęciach nasze najnowsze łupy- komplet za który, w oryginalnym sklepie, zapłaciłabym prawdopodobnie ponad stówkę. W sh całość kosztowała mnie 24 zł. 

Bluzka- Zara, 10 zł
Spodnie- Next, 8 zł
Szalik-Aeropostale, 6 zł (wcześniej nie znałam tej marki, jakościowo rewelacja!)

Wszystkie ciuszki w stanie idealnym, wyglądają na nowe :)



wtorek, 17 lutego 2015

Chce się żyć.


Zdarzają się takie idealne chwile. Bywa, że dni, a nawet i weekendy całe. Kiedy wszystko układa się dokładnie tak jak tego chcemy, kiedy codzienność wydaje się taka piękna, prosta i kolorowa. Do mieszkania wpadają promienie słońca i pewnie niemały udział w tych naszych nastrojach mają... Aż chce się chwycić za szmatę i te okna umyć. Firanki wyprać. Pójść na spacer. Kupić kwiaty. Ugotować obiad. Ciasto upiec. Wiosenne dekoracje wywiesić. Piosenkę zaśpiewać. Rower wyciągnąć. Zatańczyć. Chce się żyć. Bardziej.



Kocyk z kapturkiem- Color Stories, nasz pochodzi ze sklepu Bubulinka, który dopiero odkryłam, ale czuję, że zaprzyjaźnimy się na dłużej. Cenię miejsca, gdzie kontakt tak miły i pomocny, obsługa natychmiastowa, asortyment bogaty (tu są dostępne prawie wszystkie marki, które uwielbiam). Brawo Bubulinko! :)

Dwustronny koc- Pokazywałam już kilka razy ten narzutko- mato- kocyk. O jakości La Millou pisać chyba nie muszę? ;) To taki koc na lata, w sumie nie wiem jak funkcjonowaliśmy bez niego, bo kiedy się pojawił, wszystkie inne koce poszły w odstawkę. Na placu boju został tylko on i tkany kocyk Color Stories.

Tamborek z sowim haftem- Feltress, dostępne również inne zwierzaki, wszystkie urocze, ale sowy mają dla nas wyjątkowe znaczenie. Tak na nazwisko mają Miesiowi Pradziadkowie ;)
Muminki i muminkowa miseczka- Pikinini
Pompony- Mamabu
Tornister- Pink Lining


niedziela, 15 lutego 2015

Jak robić zdjęcia dzieciom? /1


Obiecałam kiedyś wpis o zdjęciach. Minęło sporo czasu, postanawiam choć ułamek tej obietnicy spełnić ;) Zainspirował mnie ostatnio do tego sam Mieszko. Ponieważ zostałam poproszona o zrobienie kilku zdjęć uroczemu roczniakowi (TU), realizowałam właśnie pomysł zaczerpnięty od one little happiness (ściana oklejona kartkami z nieczytanej już książki). Postanowiłam wykorzystać małe rączki do pomocy, kleiliśmy dobrą godzinę. 

- Mamo, po co to przyklejamy?
- Zrobimy takie tło, odwiedzi nas chłopczyk i zrobię mu kilka zdjęć.
- Mamo, mi zrób, proszę!- zakrzyknął radośnie i zaczął ustawiać się do zdjęć.

Zrobiłam, choć nie chciałam. Dlaczego? Czy to możliwe, że ktoś kto tak maniacko robi swojemu Synkowi zdjęcia nie cieszy się na radosną deklarację pozowania? Możliwe. Prawda jest taka, że nie lubię pozowanych zdjęć. Oczu wpatrzonych prosto w obiektyw, sztucznych uśmiechów i min. Póki Miesio był mały, zdarzały się takie pozowane sesyjki. I wiecie co? Ja tych zdjęć nie lubię! To nie one są przez nas wywoływane, ich nie znajdziecie na kartach naszej fotoksiążki. Pewnie, że lubię Jego portrety i zdjęcia gdzie patrzy tymi swoimi oczyskami w kadr, ale wolę je złowić w warunkach naturalnych niż w ustawianej sesji.

Poniżej próbka tego jak wyglądają pozowane zdjęcia naszego Dziecka- wygłupy lub grzeczna (nudna!) minka. Lubi też wystawić język, zrobić zeza i udawać, że śpi ;) Przy okazji możecie 'od kuchni' zobaczyć książkowe tło, bardzo pomysłowe i proste w wykonaniu :) 


Zanim napiszę jakie zdjęcia robię, kocham, chcę mieć w albumie- wyjaśnię o co chodzi w cyklu "Jak robić zdjęcia dzieciom?". Po pierwsze- nie da się tego ugryźć w jednym wpisie, dlatego cykl. Każdy odcinek będzie poruszał inne kwestie związane z fotografowanie Małych. Po drugie, będą to rady totalnie amatorskie, bo ja jestem amatorem- samoukiem. Ja nie wiem jak zrobić dobre zdjęcie. Ja czasem to czuję. Jeśli marzą Wam się zdjęcia profesjonalne- nie szukajcie tu odpowiedzi jak takie zrobić;) Jeśli często robicie zdjęcia swoim Dzieciom i kochacie to tak jak ja, nie znajdziecie prawdopodobnie w tym wpisie nic odkrywczego ;)


GDZIE ROBIĆ ZDJĘCIA I ILE TO TRWA?

Najważniejszy punkt programu, to wybór miejsca. Takiego, w którym na nasze Dziecko coś ciekawego czeka. Staram się robić zdjęcia w miejscach, w których jest szansa, że Mieszko się zapatrzy, coś go zaciekawi, pochłonie bez reszty. Nie chcę by miał świadomość, że ja za nim biegam i pstrykam fotki. Nie chcę żeby czuł się obserwowany. On zajmuje się sobą i otoczeniem, Mąż nim, ja zdjęciami. No właśnie, Mąż. Często jest niezbędny. Moje dziecko jest absorbujące, a kiedy mam aparat, nie oszukujmy się, nie jestem wtedy Mamą na wyłączność. Rozmawiać i przeżywać coś wspólnie z Dzieckiem zza szklanego obiektywu? Ja nie potrafię. Dlatego na więcej niż kilka zdjęć pozwalam sobie wtedy gdy ktoś inny jest z Miesiem. Ja zamieniam się w obserwatora. Wyczekuję. O, kolejny punkt programu. Czas. Kiedyś myślałam, że pójdziemy na spacer, raz, dwa zrobię kilka zdjęć i już. Nie. Odkryłam, że warto poczekać, wychwycić odpowiedni moment. Nie mówię "Miesio, idź teraz pozbieraj te kwiatki.", czekam aż sam na to wpadnie. To gwarantuje naturalny, szczery obrazek, który nierzadko wygląda na pozowany kadr! W domu robię zdjęcia w podobny sposób. Aparat leży w zasięgu ręki, kiedy w naszej codzienności zdarzy się ten idealny na zdjęcie moment- ja jestem gotowa.
Wracając do miejsca. Zdecydowanie wolę plener. Lepsze światło, wiadomo. Ale też daje więcej możliwości niż ciasne mieszkanie. Poza tym łatwo znaleźć to odpowiednie miejsce. Park, las, port nadrzeczny, sad Dziadków, ogród Pradziadków, polna droga- tak wiele możliwości. Zdjęcia z tego wpisu zostały zrobione na łące koło lotniska i stadniny koni. Miesio zajął się obserwacją samolotów, koni- ja działałam. Zdjęcia z tego dnia, choć inne, pokazywałam już TU. Czego warto szukać? Zwierząt, kwiatów, które można zbierać, huśtawek, górek z których można się turlać. Jednym słowem wszystkiego co może zainteresować Malucha. 
W domu najlepiej dać Dziecku zajęcie. Robię zdjęcia kiedy Miesio ogląda książeczki, układa puzzle, puszcza bańki mydlane, bawi się, gawędzi z Tatą, obserwuje co się dzieje za oknem, ogląda bajkę. Śpi!- jakie piękne zdjęcia możemy zrobić w czasie drzemki nie męcząc naszego Dziecka! Jednym słowem czekam na chwilę, kiedy moje Dziecko jest czymś zajęte i mnie nie potrzebuje.


CO Z TYM BAŁAGANEM?

Czasami koleżanki pytają czy zawsze mam porządek w domu, czy Miesio zawsze kolorystycznie dopasowany. Haha, dobre sobie! Zanim zrobię zdjęcie... odsuwam stertę niepotrzebnych rzeczy nogą. Poza kadr ;) Czasem jest to góra ciuchów do prasowania, innym razem Miesiowy zabawkowy bajzel. Po co mi bałagan na zdjęciach? Radzę Wam również użyć nóg, bo suszarka z rozwieszonym praniem czy nadmiar rzeczy odsunie uwagę od obiektu, któremu chcemy zrobić zdjęcie (w tym wypadku jest nim nasze Dziecko) ;) W plenerze natomiast wybierajmy miejsca wolne od czynników zakłócających (samochody, reklamy, inni ludzie). Oczywiście od każdej reguły jest wyjątek, czasem fajnie wygląda zdjęcie zrobione w tłumie, czy w domowym rozgardiaszu. A co jeśli zrobiłaś dobre zdjęcie, ale nie zadbałaś o brak zakłócaczy?  Zobacz jak zdjęcie będzie wyglądało w wersji blak&white, czasem o niebo lepiej! Z ciuszkami natomiast sprawa ma się tak, że kiedy przypuszczam, że będzie szansa na zdjęcie (dzień wolny, dużo czasu, dobre światło) ubieram rano Miesia tak by jako tako wszystko ze sobą (i ewentualnie z wnętrzem) grało. Później już o tym nie myślę. Plamy na bluzeczce wyglądają u Maluchów całkiem uroczo, a jeśli nawet nie- jest jeszcze program do edycji zdjęć. A jeśli zupełnie nie planowałam zdjęć, a Mąż ubrał Dziecko w czerwone spodnie i pomarańczową bluzkę? ;) Pozostaje b&w. Jeszcze jedna rada- jeśli wiesz, ze będziesz często robić Maluchowi zdjęcia w domu- pomaluj ściany na biało, zdjęcia w pomieszczeniu pomalowanym na żółty, zielony czy jakiś ciemny kolor wychodzą zdecydowanie gorzej. My mamy białe ściany i białe meble. Robotę nieco psuje olbrzymia zielona kapa na sofie ;)


KIEDY SIĘ ZA TO ZABRAĆ?

Jeśli chcesz robić fajne zdjęcia, pstrykaj cały czas. Nie żartuję, trening czyni mistrza. Oglądam zdjęcia, które robiłam kiedyś i dziś. Różnica jest ogromna. To znana prawda, że trening czyni mistrza :)
Ważna jest również pora dnia. W domu, zwłaszcza zimą, robię zdjęcia koło południa. W plenerze wiosną, latem, jesienią- albo skoro świt, albo tuż przed zachodem słońca. Światło jest wtedy miękkie, świetliste, ciepłe, klimatyczne.  Nigdy nie robię zdjęć w pełnym słońcu. Bardzo lubię zdjęcia robione pod słońce. Możemy wtedy liczyć na flarę- dla niektórych efektu uboczny, dla innych bardzo pożądany. Moim zdaniem zdjęcia robione pod słońce są pełen magii! Oto kilka takich zdjęć:



Uff, napisałam się, zdjęć nawklejałam. Na dziś to tyle, ciąg dalszy nastąpi. Zapraszam Was do dyskusji, jeśli macie jakieś pomysły, rady,  sugestie odnośnie miejsc, czasu, pory fotografowania. Linki do Waszych zdjęć mile widziane :)

Z szafy Mieszka:

Pozowane zdjęcia w domu : na te nieplanowane zdjęcia, zupełnie przypadkowo załapał się nasz ulubiony i najwygodniejszy zestaw ubrankowy. Same hity prane i noszone na okrągło :) Bluzka Indikidual dostępna w sklepie Dla Krasnala, Spodnie- Pracownia Miluba , paputki- jak zwykle Slippers Family, tylko je uznajemy :)

Lotnisko- całość H&M