niedziela, 25 stycznia 2015

Daj czas.


Dziś wpis niepodobny do pozostałych, ale pytań się uzbierało, temat wypada "ugryźć". Z racji zawodu czasem ktoś mnie zapyta o metodę Domana (nauka czytania dla Maluszków, nawet niemowlaków), o to jak przyspieszyć rozwój dziecka. Ale po co go przyspieszać?- pytam wtedy. 
Czasy mamy takie jakieś dziwne, że wszystko chcemy szybko, w pośpiechu, niecierpliwie. A tu czasem trzeba poczekać. Na nasze Dziecko, które nie chce szybko, chce w swoim własnym tempie. Nie zawsze jest to łatwe czekanie, bywało że i ja czekałam niecierpliwie. Na to żeby zaczął chodzić (a przecież długie raczkowanie jest zdrowe!), rysować (a przecież lubi malowanie!) czy puzzle układać (ale za to książki uwielbia!). Zachęcałam, kombinowałam i nic. Odpuściłam. I wtedy "problem" rozwiązał się sam. Zaczął biegać (chodzić do dziś nie umie;)) i nadszedł dzień w którym polubił rysowanie. Puzzle pokochał  i jak nie układał wcale, tak teraz wszystkie, w rozpiętości od 10 do 100 elementów (od 50 wzwyż z pomocą). Więc warto poczekać.
Nie chodzi mi o to by dziecka nie stymulować, nie wyrównywać deficytów kiedy one faktycznie są. Chodzi o to by czasami się wstrzymać, dać Mu czas, kiedy się z czymś "spóźnia", ale ogólnie Jego rozwój nie budzi zastrzeżeń. Mam tu na myśli te zwykłe umiejętność jak właśnie rysowanie, czy puzzli układanie. 
A co z tym czytaniem, przyspieszaniem rozwoju dziecka, tak modnym stymulowaniem? Cóż, nie ma nic złego w zabawach edukacyjnych, w rozwijaniu naszego Malucha. Pod warunkiem, że pamiętamy o tym jak ważna jest zwykła aktywność i zabawa. To ona u małego dziecka jest kluczowa dla prawidłowego rozwoju. Gilgotki i przytulasy z rodzicami, klocki, proste układanki, turlanie piłki po dywanie, spacery, wycieczki, książeczki z obrazkami- to przyda się dwulatkowi znacznie bardziej niż wczesna nauka liczenia czy kontakt z kartami Domana. 
Pyta czasem ktoś jak to u nas jest. Mój Syn ma ponad 3,5 roku. Liczy póki co do 15- tu, zna sporo liter. Wie, że jak ma 5 cukierków, a tata zje Mu dwa, to zostaną trzy :) Nie uczyliśmy go tego, liczyć nauczył się mimochodem, o literki sam czasami pytał. Ostatnio zaczął sobie sam wpisywać nazwy bajek na youtube ;)  Do niczego Go nie zmuszamy, bo to prosta droga do zniechęcenia. Obserwujemy i podążamy. Kocha książki, więc dużo czytamy. Ostatnio układamy sporo puzzli, gramy w gry, odpowiadamy na setki pytań o to jak zbudowane jest nasze ciało i o kosmos. Generalnie wie tyle ile sam chce wiedzieć, tyle o ile pyta (a pyta sporo). To się kiedyś zmieni, ale myślę, że na tym etapie spokojnie wystarczy. Geniusza nie hodujemy, bo kto by potem z Nim wytrzymał? Na pewno nie ja ;) 
To na co nigdy nie jest za wcześnie, to rozwój kompetencji społecznych. Rozmawiajmy z Dziećmi dużo o emocjach i uczuciach, omawiajmy i komentujmy zachowania nasze i innych ludzi, uczmy empatii. Możemy delikatnie ośmielać Dzieci wycofane, wyciszać te ekspansywne (o, tu o naszym Miesiulu mowa;)) Czytać książki, oglądać razem bajki i dyskutować o tym jak się czuli bohaterowie w konkretnych sytuacjach. To wiedza, która na pewno zaprocentuje. A Wy? Na co stawiacie w rozwoju Waszych kilkuletnich Dzieci?


Narzutka i poduszka- La Millou

Puzzle- drewniane w skrzyneczce -Melissa&Doug. Sprezentowane przez Wujka i jak to z prezentami od Wujka bywa- ulubione. Teraz, bo wcześniej przez długi czas zbierały kurz. 12 elementów to dla Mieszka pikuś, ale uwielbia odnieść taki ekspresowy sukces ;) Pozostałe ze zdjęć to trefl. Miesio układa masowo (po kilka pudełek za jednym posiedzeniem), wiec puzzli musi być w domu dużo, a te tradycyjne z trefla są niedrogie (10 zł za 30 elementów) i całkiem niezłe. Chyba powinnam zrobić puzzlowy post, bo mamy już niezłą kolekcję ;)

Na zdjęciach jeszcze nowa miseczka i sztućce, które się po prostu same pchają pod obiektyw- takie piękne! Solidne, porządne, dostępne w jednym z naszych ulubionych sklepików- Pikinini

16 komentarzy:

  1. Nic dodać, nic ująć. Amen :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas to wiesz - identycznie jak u Ciebie :-)
    Rysowanie zaczęło się w połowie pierwszego roku w przedszkolu. Nigdy nie miałam ciśnienia z tym malowaniem, ale jak dano mi możliwość (przedszkole daje ) porównywania prac Pauli z innymi dziećmi z jej grupy to wypadała bardzo kiepsko. Nie ma się co oszukiwać, niejednokrotnie najgorzej. W związku z tym poprosiłam o radę specjalistę. Powiedział - zachęcać, to już ten wiek, że trzeba nad tym pracować. No jak trzeba to trzeba, obmyśliłam w głowie plan i postanowiłam go wdrożyć w życie. Nie zdążyłam! Nagle ruszyła, jakby wiedziała co się święci :-)
    Za to wiersze zaczęła recytować jak tylko zaczęła mówić w ogóle :-) I do pierwszego przedszkolnego występu, aż do dzisiaj rozpiera nas duma z głośno i wyraźnie wyartykułowanej roli córki :-)
    Klocki tak, na puzzle musi mieć dzień, ale zazwyczaj są na nie. Za to gry planszowe, a ostatnio także bierki i karty możemy "wałkować" godzinami :-)
    Samodzielnie ubieranie zajmuje jej godziny, ale labirynty, plątaninki, zagadki i inne rebusy rozwiązuje w sekundy :-)
    Literki lubi pisać (odwzorowywać), ale nie pamięta która jest która :-) Każe sobie napisać jakiś wyraz i przepisuje go, ale nie dopytuje jaka to literka. Potrafi się samodzielnie podpisać i tylko te literki ze swojego imienia nazwać :-)
    Liczy do 20-stu (efekt gry w bierki :-) ) i dodaje oraz odejmuje na palcach do 5. Babcia nauczyła i okazało się to być świetną zabawą o którą często prosi :-)
    A książki? Książki to jakby pozwolić to cały dzień kazałaby sobie czytać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój nienawidzi pisać literek, ubierać się nie znosi. Tak jak Paula kocha zadania i rozwiązuje nawet książeczki dla 6-latków :) Z rysowaniem delikatnie ruszył ostatnio, więc tak jak Paula- w połowie pierwszego roku. No i występy uwielbia, nawet jak na próbie olewa, to na występie daje z siebie wszystko :) Gry - lubi od zawsze, ale od niedawna dopiero gra nie kończy się kłótnią (bardzo go frustrowała wizja ewentualnej przegranej ;))

      Usuń
  3. Również nie jestem zwolenniczką "przyspieszania" rozwoju. Jaś długo raczkował, a ja nigdy nie prowadzałam go zgięta wpół. Intuicja przede wszystkim! Sama złapałam się na tym, że na początku macierzyństwa szukałam "dobrych rad" w przeróżnych miejscach. Teraz precyzyjniej dobieram "doradców". Miłość, przytulasy, gilgotki i wspólny czas to podstawa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podstawa, która jest doskonałą podwaliną całej reszty :)

      Usuń
  4. następny krok to wybór edukacji.... praca w domu? montessorri? edukacja demokratyczna..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć szkoła nieidealna, to na pewno nie edukacja domowa. Mój Mieszko to społeczne zwierzę, nie zrobiłabym mu tego :)

      Usuń
  5. Pamiętam jak czekałam aż Mateusz zacznie chodzić. I jak mnie szlag trafiał kiedy próbowano go na siłę prowadzać, a on nie chciał. Zaczął jak miał 13,5m-ca i od tamtej pory biega, bo chodzić nadal nie potrafi ;)
    Domana spróbowaliśmy i Mati fajnie zapamiętywał te słówka, ale zrezygnowałam bo coraz mniej frajdy sprawiało to Mateuszowi, a i ja się wkurzałam bo wcisnąć te 9sesji w ciągu dnia to był wyczyn. Dawno temu przyjęłam zasadę, że nauka ma być zabawą. Nic na siłę, bo to w przypadku Mateusza (i chyba każdego dziecka) przynosi odwrotny skutek. Jak interesował się ptakami i pytał co chwilę, jaki to ptak to wydrukowałam plansze z ptakami, które u nas można spotkać. I sobie oglądał, pytał, układał i zadowolony był ;) Gdy miał okres, że najfajniejsze były literki, to drukowałam plansze z literami, albo robiłam literkowe ulice dla autek, szukaliśmy literek na ulicach itp. Jak na tapecie był angielski, to ciągle nas męczył graniem w Shopping list. Jakiś czas temu był szał na kolorowanie. Pisałam nawet na blogu :) A teraz, nie chce. O rysowaniu samodzielnym w ogóle nie ma mowy. Czasem coś narysuje, ale do niczego to podobne nie jest ;) Cyferki za to ma w głębokim poważaniu. Umie policzyć po angielsku do 10. A po polsku tak naprawdę nie wiem do ilu, bo czasem liczy do 15, czasem do 8 ;) I tak cały czas. Matka dostosowuje się do zainteresowań syna. Czasem udaje przemycić się jakąś aktywność na której mi zależy, bo jednak z tym rysowaniem to kiepścizna i ćwiczyć rękę trzeba. No i ćwiczenia logopedyczne codziennie wałkujemy, bo sepleni i nie szeleści, gdy trzeba ;) Pracujemy cały czas nad koncentracją uwagi i zachowaniem w stosunku do obcych, bo syn mój wyznaje zasadę, że wszyscy są dobrzy i pogadać z menelem, który nawet nie wie jak się nazywa, to normalka.

    Podsumowując, nie wiem czy w ogóle można mówić o jakimkolwiek przyspieszaniu rozwoju dziecka. Mam wrażenie, że nawet gdybyśmy stanęli na głowie, żeby czegoś szybciej się nauczyło, to ono i tak zagra nam na nosie i zrobi wszystko po swojemu. No chyba, że tylko ja mam taki egzemplarz ;)

    Ps. Patrząc na zdjęcia znów mam wrażenie, że piszesz o innym dziecku. Bo na tych zdjęciach to aniołek jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój zaczął chodzić w 14-tym miesiącu i też otoczenie mnie frustrowało. Ja choć czekałam niecierpliwie nie prowadzałam :) Z tego co czytam nasi Synowie podobni, mój też gadki z menelami osiedlowymi inicjuje :)

      Usuń
    2. Moja Zosia zaczęła chodzić jak miała 11 miesięcy, ale pamiętam jak teściowa robiła kwaśna minę ze pozwalamy Zosi pełzać/bo tak to się zaczęlo/, raczkować po całym mieszkaniu bo ona zamykała swoje dzieci w łóżeczku i miała spokój ;) Zanim Zosia poszła do przedszkola to jak miała około 2 lat zaczęłam z nią chodzić do biblioteki na zajęcia dla maluszków, rysowanie, wyklejanie, opowiadanie bajeczek i inne zabawy, to był świetny początek. Zosia od zawsze lubi prace plastyczne. Z literkami też sama wyszła z inicjatywą, zaczęła dopytywać jaka to literka, na razie umie napisać Zosia i rozpoznaje kilka literek, umie sylabować i nareszcie nauczyła się na jaką literkę zaczyna się dana rzecz. Niestety jak każde dziecko szybko się nudzi. Bardzo wcześnie zaczęłam jej czytać na dobranoc, na początku nie potrafiła się skupić więc czytałam jej wierszyki bo się rymowały i przykuwały uwagę, potem było opisywanie co jest na obrazku, teraz jest czytanie, ale ciężko jej się skupić, wciąż wybieram książki z duża liczbą obrazków bo jak jest za dużo treści to przestaje słuchać. Po czytaniu każe jej opowiadać o czym była bajka bo szybko się rozprasza i boję się że w szkole nie będzie potrafiła się skupić,Puzzle darzy średnim zaintersowaniem, czasem trochę poukłada, szczerze powiedziawszy ja sama za nimi nigdy nie przepadałam.Ja tez nie staram się u niej niczego przyśpieszac wszystko przychodzi naturalnie, ale wiem ze dużo rodziców myśli inaczej, np. ostatnio napisała do mnie koleżanka czy u nas w przedszkolu uczą już literek bo ona się martwi że jej syn jeszcze nie zna.

      Usuń
  6. Tata zjada dwa z pięciu cukierków? Nic dziwnego, że się nauczył liczyć. Jeszcze chwilunia i procenty zacznie doliczać... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie przeraża trochę ta 'moda' (?) na uczenie czytania niemowlaków, czy małych dzieci. Po co? Na wszystko przyjdzie czas...
    U nas literki i cyferki są w zabawie. Irek szybko nauczył się marek samochodów i potemna tej podstawie poznał litery. Pisałam o tym ostatnio u Hally ;) S jak Seaf, H jak Honda ;)
    Puzzle musieliśmy zostawić, bo nam Jerzyk zjadał;) Ale teraz układa już sam swoje, więc powoli wracamy do układania. Z rysowaniem było różnie. W przedszkolu bardzo fajnie nauczył się kolorować i dzielić elementy rysunku.
    Teraz po chorowaniu rozwinął sam rysowaniei powstają naprawdę fajne 'malunki' :)

    A stawiamy teraz przede wszystkim na rozwój społeczny i funckjonowanie w grupie, ale też i samodzielność. I rozwijamy naszą pasję dinozaurową :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi się wydaje (ale mogę się mylić ;)), że trzeba słuchać dziecka, a wtedy wiadomo na co kiedy jest czas, bo dzieci są różne i różne mają potrzeby. Moje zadawało od zawsze dużo pytań i na miarę naszych możliwości otrzymywało na nie odpowiedzi, a że pytała tez o litery od kiedy dostała klocki z nimi, to je też zna :) i krzyżówki z u dziadka na kolanach "rozwiązuje" z wypiekami na twarzy. Słyszy litery na początku i na końcu wyrazów, bo to fajna zabawa w takie słuchanie pod kocem z latarką jaka literka do nas pełznie. Nie próbuje składać liter w całość ale zna obraz graficzny kilku wyrazów bo miliony razy prosiła żeby coś jej napisać i jak bierze książkę do ręki to "czyta" takie opowieści, że się w głowie nie mieści ;). Był czas, że szalała za puzzlami, a teraz poza tymi z księżniczkami z czuczu inne mogą nie istnieć, za to na topie są kolorowanki, klocki i oczywiście Elza :) Pozdrawiamy mądrego Miesia. Z taką mamą, to nie zginie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ruch, ruch, ruch oczywiście. Nie ma nic lepszego dla naszej figury niż bieganie za dzieckiem. Jak się spróbuje nadążyć, to waga leci aż miło. Wiem coś o tym ;)

      Usuń
    2. Tak, ruch bardzo ważny! I zgadzam się w 100%- podążać, obserwować i do tego dobierać odpowiednią stymulację. By zaspokoić potrzebę ciekawości, by dziecko rozwijać, ale mądrze- nie przesadzić. Problem w tym, że nie dla wszystkich rodziców to jest oczywiste. Niemało w dzisiejszych czasach takich co grafik dziecka na full zapełnią, nie zastanawiając się nawet jakie jest ich dziecko i czego potrzebuje...

      Usuń
    3. No to jest bolączka, bo z jednej strony każdy by chciał żeby dziecko wielu rzeczy spróbowało, nauczyło się, a z drugiej z tego, co mogłoby być przyjemne niektórzy już w przedszkolu robią dla dziecka obowiązek. My rodzice mamy niejednokrotnie ciężki orzech do zgryzienia, bo presja otoczenia wielka i prawdziwym wyczynem jest nie dać się wciągnąć w tę machinę, zwłaszcza jak się pracuje w edukacji :)

      Usuń