Chorowanie bez strachu i bez walki, to dla nas ciągle nowość. Dlatego delektujemy się tym zwyczajnym chorowaniem. Z temperaturą, która schodzi po nurofenie. Z tym, że wiadomo co Mu jest. Z dobrym samopoczuciem, humorem i apetytem. Mówię o nas, rodzicach, bo Miesiowi wszystkie trzy wymienione zarówno przy 40 stopniach, jaki i podczas dłuuugiego pobytu szpitalu, dopisywały;) Z wylegiwaniem się w łóżku do 11-tej, z czytaniem książek, z popołudniowymi odwiedzinami Dziadków i Cioci. Z herbatą malinową, z wyklejaniem i z maratonem bajek, gdy już braknie sił na cokolwiek innego. Jeśli chorować, to tylko tak:)
Znacie książeczki o Basi (te z zadaniami)? Rewelacja! Miesio uwielbia rozwiązywać zadania (oprócz tych z kolorowaniem w roli głównej;)) i mamy masę takich książeczek, ale ta o Basi wyjątkowa. Kupiona w biedronce za 8 zł (a zadań i naklejek cała masa), żałuję, że nie wzięłam wszystkich trzech części.
O książeczce, która tu tylko mignęła ("Niezapominajek") wkrótce będzie. W następnym wpisie będzie też o spodniach, póki co ciiii, bo kolekcja jeszcze nie ujrzała światła dziennego:)
Za nasz ulubiony talerzyk na przekąski (Silly), dziękujemy Kidy.pl
Balon i gitara, to łupy z zielonogórskiego winobrania:) Księciulo dostał od Pani Doktor pozwolenie na niedzielną karuzelę, więc zaciskamy kciuki żeby gorączka już nie wróciła:)