poniedziałek, 12 września 2016

Coś się kończy, coś się zaczyna.



Jakiś czas temu internety obiegło piękne zdjęcie. Ostatni uścisk mamy i córki przed pojawieniem się rodzeństwa. Na chwilę przed porodem. 

http://www.edziecko.pl/ciaza_i_porod/7,79309,20629923,juz-nic-nie-bedzie-takie-jak-przedtem-to-poruszajace-pozegnanie.html
 Ostatnie pożegnanie przed porodem (Fot. screen facebook.com/CrownedBirthPhotography/)

Bardzo mnie poruszyło, bo oddaje doskonale, to co ja ostatnio czuję. Tak wielką radość, że będzie nas więcej! I nutkę żalu. Za tym co zostawiamy za sobą. To było ponad pięć cudownych lat razem. My troje. Trzej muszkieterowie. Kiedy zobaczyłam jak ludzie komentują to zdjęcie, byłam zaskoczona. Emocje nie są przecież czarno-białe, a już na pewno nie te związane z tak wielką zmianą, jaką jest pojawienie się nowego Człowieka na ziemi. I choć dzień, w którym urodzi się moja Córka, będzie jednym z piękniejszych w moim życiu, to wzruszenie i ta odrobinka żalu ściska mnie za gardło coraz częściej. Wtedy, kiedy Synek gramoli mi się na kolana i mówi "Jesteś tylko moja!". Na spacerze, kiedy ściska mocno moją dłoń. Podczas naszego wieczornego czytania. Ostatnie tygodnie są właśnie takim mentalnym pożegnaniem. Bo nasza relacja się zmieni i już nigdy nie będzie taka sama. Każdego dnia po trochu żegnamy starą rzeczywistość i wpuszczamy tę Małą Dziewczynkę do naszego życia. Pewnie, że we czwórkę będzie lepiej, wszak miłość, to nie towar limitowany. Ale będzie też inaczej i nie raz, nie dwa, z nostalgią wrócę myślami do tych dni "we troje".


Za fotografie dziękujemy pięknie Ani Olszewskiej.