poniedziałek, 28 września 2015

Prezent dla noworodka z odrobiną magii.


Prezent dla noworodka. Zazwyczaj wybierałam małe ubranka lub książki, takie wyjątkowe, na lata. Tym razem postanowiłam wykonać coś własnoręcznie. Prezent od serca. Miał to być tamborek i właśnie po niego do pasmanterii się udałam. Tamborek nie taki, kolory dodatków do tamborkowego obrazka "średnio na jeża". Postanowiłam skompletować wszystko przez internet, tylko... po drodze do empiku weszłam... I zobaczyłam ją. Małą komódkę z mikroskopijnymi szufladkami. Pomysł powstał w sekund kilka i już wiedziałam, że to będzie najlepszy prezent dla noworodka. Sentymentalny i słodki. Ze szczyptą magii. Szafeczka na małe wspomnienia. 
Tak mi się spodobała, że pod choinkę robię drugą, dla Miesia! A Wam podoba się taki pomysł na prezent? :)


"Gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca", "Gwiazdy są piękne, ponieważ na jednej z nich istnieje kwiat, którego nie widać", "Gwiazdy zawsze pobudzają mnie do śmiechu", "Idąc prosto przed siebie nie można zajść daleko…" Moje ulubione cytaty z Małego Księcia. Jak dobrze, ze udało mi się dla małego Tymona odszukać jeden z nich :)

"...i lubię nocą słuchać gwiazd. Są jak pięćset milionów dzwoneczków..."



Środek szafeczki kryje w sobie różne skarby. Wyszukiwane przeze mnie i Miesia przez długi czas. On tak zaangażował się w komódkę "dla dzidziusia", że jeszcze w dniu odwiedzin, z samego rana, zaciągnął mnie do kwiaciarni po wypatrzonego misia. "Będzie pasował sto razy bardziej niż autko, mamo!" :)
Mam nadzieję, że w przyszłości szufladki będą kryły jeszcze większe skarby. Opaskę ze szpitala, mleczne zęby, pukiel niemowlęcych włosków... 
 

poniedziałek, 21 września 2015

Wrzesień.



W przeciwieństwie do sierpnia, który minął niemożliwie szybko, wrzesień trwa i trwa. I brdzo dobrze, bo jest piękny!




poniedziałek, 14 września 2015

Dwie sekundy, nie więcej.


Spotykałam Ich kiedyś, dwie siwe głowy i splecione ręce. Albo Jej ręka pod ramię Go trzymała. Czasem nie, bo On siatki w jednej ręce dźwigał a laskę w drugiej. I nie dał sobie przetłumaczyć, że lekkie, że Ona poniesie. Przedwojenne maniery. Spotykałam Ich w parku, na rynku i w kościele. W autobusie i na ulicy. Pary staruszków. Ona i On. 
Współczułam. Starości. Sylwetki pochylonej. Tego, że więcej "za" niż "przed". I tego, że dzieci już pewnie mają dorosłe. Wszystko co najlepsze za nimi. Już dawno. 
A teraz znów Ich spotykam. Siatki ze sprawunkami w jednej dłoni dzierżę, w drugiej dłoń mojego Syna- taką małą i ciepłą jeszcze. I staję z Nimi twarzą w twarz, bo na ten sam autobus czekamy.  Ona Mu czapkę przymierza. Właśnie ją kupiła, bo zimno się robi. Jak dziecku, wciska Mu ją na głowę. On niecierpliwie, Jej dłoń odtrąca. Ale oczy do Niej Mu się śmieją. Potem On pyta czemu przy aptece mają dziś wysiąść. Czy Ona źle się czuje? Czy aby przed Nim czegoś nie ukrywa? On tak dopytuje, ale Ona Go nie słucha. We mnie i w Mieśka zapatrzona. Bo Miesio swoim szczebiotem coś tam z przejęciem opowiada, wybuchając śmiechem raz po raz. Jak zwykle. Nasze oczy spotykają się na sekundę, może dwie. I w tym jednym spojrzeniu tyle widzę. Jej wzruszenie, to jak przypomina sobie jak to Ona te małe łapki w swojej dużej dłoni trzymała. Jak te niecierpliwe nóżki uspokajała. I na tych milion pytań odpowiadała. I widzę cień zazdrości, a może żalu. Za tym co minęło już. Po chwili rozmarzenie znika i w moim spojrzeniu szuka myśli moich. Przygląda się z niedowierzaniem i wiem, że rozumie. Że odwzajemniam Jej uczucia zupełnie. Nie współczuję Jej starości ani trochę. Zazdroszczę. Najszczerzej. Tego, że tyle lat Ona z Nim. Jej dłoń w Jego dłoni. Że bez pośpiechu, bez biegu "do pracy","z pracy", "ze spotkania", "na spotkanie". Cieszą się sobą. Nareszcie powoli. Każdego dnia. Autobusem razem jeżdżą. Ramię w ramię. Załatwiają zwykłe sprawy.
Jej twarz, aż pojaśniała z radości, uśmiechnęłyśmy się porozumiewawczo do siebie. A to było tylko jedno spojrzenie. Dwie sekundy, nie więcej. 
Ludzie marzą o różnych rzeczach. O nowych domach. Awansie zawodowym. Dalekich podróżach. A moje największe marzenie, to tym autobusem kiedyś jeździć co Ona. To starość. Aby wspólna. Poważnie, nie chcę nic więcej.


Na zdjęciach oczywiście panicz Mieszko i panienka Zosia :)