czwartek, 26 marca 2015

Wielkanocne inspiracje.

Wielkanoc tuż, tuż, najwyższy czas na inspiracje. Podczas choroby Miesia wykonaliśmy kilka ozdób świątecznych, a w szafie zajączek ukrył kilka drobiazgów. Przyszły do nas w ekspresowym tempie, wszystko co pokazuję zdążycie jeszcze zamówić ;) Na początek nasze hand-made. Ozdoby co roku robimy własnoręcznie. Co rok nowe, bo szybko mi się nudzi dana opcja kolorystyczna. W tym roku pastelowe róże, zielenie, błękity, szary i biel. Wiele inspiracji zaczerpnęłam z Pinteresta, nawet utworzyłam folder z prostymi w wykonaniu inspiracjami wielkanocnymi, jeśli macie ochotę- zerknijcie TU.

1. Króliczkowa girlanda.

Wycinamy króliki, łączymy je sznurkiem. Ozdobne kartki i sznurek kupiłam TU.


Robimy pompony na widelcu i przyklejamy naszym królikom ogonki :)



Gotowe.


2. Świąteczny obrazek/ kartka. Brak jeszcze ogonków, nadrobimy ;)


3. Palma. Bazie, małe zawieszki, kokardki i jest :)


4. Mini zawieszki.


Na koniec nasze typy na prezenty od zajączka.

Słodkości- mimo wszystko bez nich nie wyobrażam sobie świąt ;) Stawiam jednak na jakość, nie ilość. Mniej, lepiej. Do tego zajączek dorzuci trochę bakalii i będzie pysznie i nie tak znowu niezdrowo ;) Czekoladowe owieczki, zając, jaja- Chocolissimo

Książka- bez niej to już w ogóle żadnego prezentu sobie nie wyobrażam. Mieszko jest molem książkowym bez dwóch zdań, głosy już nam wysiadają ;) Uwielbia Alberta, Stinę, Elę, Melę wszystkich Zakamarkowych bohaterów. Lottę wybrałam ze względu na opowiadanie wielkanocne obecne w tym wydaniu ("Pewnie, że Lotta jest wesołym dzieckiem"). I wiecie co? Chyba trafiłam w dychę! Na okładce bowiem jest napisane tak: "Lotta z ulicy Awanturników jest tak pomysłowa, sprytna i uparta, że poradzi sobie w każdej sytuacji..."- no to o Miesiu, nie inaczej, rzecz o moim małym Awanturniku ;)

Śpiewający kurczak- prezentu nie wyobrażam sobie również bez Pikinini. To kopalnia cudowności! Tym razem wybrałam kurczaka z serii 'ptaki z głosem'. Mamy już sokoła z tej kolekcji, pokazywaliśmy w grudniowych inspiracjach. Uwielbiam! Nie tylko dlatego, że to mięciuchne słodziaki są, przede wszystkim dlatego, że:

"Ptasia kolekcja Wild Republic i angielskiego towarzystwa ochrony ptaków RSPB, to realistycznie oddany wygląd i głos ptaka, co zostało potwierdzone certyfikatem Cornell Lab of Ornithology (USA) i CEntre Bioacoustique, Alpin"



niedziela, 22 marca 2015

Czy chłopcy są gorsi od dziewczyn?



Kiedy w 17-tym tygodniu ciąży okazało się, że noszę pod sercem Chłopca- odetchnęłam z ulgą. Koniec z pytaniem numer jeden, na które przyszło mi odpowiadać kilka razy dziennie. "Co byś wolała, chłopca czy dziewczynkę?". Oficjalnie wolałam "Nieważne co, aby zdrowe było", nieoficjalnie marzyłam oczywiście o córce. Przecież od małego karmiono mnie bajką o tym, że córka lepiej się z rodzicami  (a z mamą to już w ogóle) dogaduje, jest opoką na stare lata, łatwiej się chowa, mniej choruje.Córka jest lepsza. Jest spełnieniem marzeń, a Syn to tylko przypadek niefortunny. No trudno, zdarzył się, trzeba wychować. Z Córką można zaplatać warkocze, przymierzać sukienki, lalkami się bawić, paznokcie malować, babskie sekrety mieć. A z Synem? Co z takim robić? Trudno powiedzieć. Karmiono mnie historiami o kobietach, które do skutku walczyły o Córkę i zostały na placu boju z czterema Synami. CZTEREMA! Trudno o większy pech, prawda? No i ja do tego pechowego worka z etykietką "Syn" wpadłam. Słyszałam "No trudno.", "Może następnym razem się uda?", "Oj, będziesz miała ciężko, chłopcy się gorzej chowają". I tak dalej. 

W 23 tygodniu trafiłam na porodówkę. Później na patologię ciąży, nie pierwszy zresztą raz. Podczas usg lekarz pyta czy wiem co będzie. Chłopiec-mówię pewnie. Chłopiec?- zdziwił się lekarz- No nie wiem... Zaraz się przyjrzymy...
I to 'zaraz się przyjrzymy' okazało się najdłuższą chwilą mojego życia. Ciąża zagrożona, nie wiadomo co będzie, a ja - głupia!- płaczę. Po policzku coraz więcej łez spływa. Bo jak to "No nie wiem", jak to "przyjrzymy się"? Miał być Chłopiec, na pewno. Ja nie chcę córki, chcę mojego Małego Chłopca. Chcę poznać Jego męski świat i autka z Nim puszczać...
- Tak, jednak chłopiec!- lekarz przerywa moje myśli zanim zagalopują za daleko. Po chwili spogląda na mnie- No i czego pani ryczy, chłopak fajna sprawa, a tu każda babę chce!- kręci głową z dezaprobatą.
- Kiedy ja właśnie chłopca chcę! Dziękuję Panie Doktorze! Bardzo dziękuję!- wykrzyknęłam radośnie, bo właśnie w tej chwili uświadomiłam sobie, że na Syna, to na Niego czekam i o nim marzę.
- A, to już mężowi podziękować trzeba- uśmiecha się pod nosem i kiwa głową- tym razem zadowolony ze mnie.

I urodził się ten Chłopiec, mieszka z nami już prawie 4 lata. Jest fantastyczny! Uwielbiam kiedy zbiera dla mnie kwiaty na łące i kiedy mówi, że jak dorośnie- kupi mi pałac ze złota. Uwielbiam jak razem z Tatą mówią na mnie "Nasza Dziewczyna!". Uwielbiam Jego opiekuńcze "Nie martw się, Mamo". Podoba mi się w Nim Jego siła, odwaga, zwinność. Kiedy upadnie, zazwyczaj otrzepuje kolana i biegnie dalej. Rower, hulajnoga, bieganie- to Jego żywioł. Taki mały, a już widać, że facet z Niego pełną gębą. Pokłóci się, wykrzyczy swoje, a za pięć minut "Mamuś...", trajkocze jakby się nic nie stało. Często wpada w złość, ale nie wie co to foch. Nie chce być setną Anną czy Elsą na balu, tylko codziennie zmienia zdanie. Lwem? Piratem? Kucharzem? Klaunem? Strażakiem? Kotem? Nie, jednak będzie piratem. Obdarte kolana, bojówki z licznymi śladami po trawie, kieszenie pełne kamieni i patyków. Lubię ten chłopięcy świat. I myślę ze smutkiem o tym, że chłopcy są dyskryminowani. Bo są! Ciągle czytam o tym, że to dziewczynkom i kobietom pod górkę. Pewnie tak, pewnie są takie obszary, w które wkrada się do naszego kobiecego świata niesprawiedliwość. Ale życie chłopca to też nie "bułka z masłem". Syn mi kiedyś zdał pytanie czy dziewczynki są lepsze. To nie wzięło się znikąd. Jest bystrym i spostrzegawczym chłopcem. Słyszy, widzi i wyciąga wnioski. Na przykład wtedy, kiedy na placu zabaw jedna pani opowiada drugiej, że urodzi się Jej druga wnuczka. Całe szczęście, modlili się o dziewczynkę, bo z chłopakiem, to skaranie boskie! Wtedy kiedy chłopiec z lokami po pas jest wytykany palcami. A dziewczynka? Jej przystoi każda fryzura. Wtedy kiedy, w wieku niespełna dwóch lat, pcha drewniany, czerwony  wózek z misiem i słyszy "Chłopiec z wózkiem?!" 
Milion takich, niewinnych (czy na pewno?) sytuacji. 

Ale to jeszcze nic. Uważam, że prawdziwy problem zaczyna się gdy chłopiec staje się ojcem. Obserwuję to zjawisko bardzo wnikliwie od lat czterech. Mój Mąż jest wspaniałym Tatą! Robi przy Synu wszystko to co ja. Wiele rzeczy robi lepiej niż ja. Znam wielu takich Ojców, normą stało się równe zaangażowanie rodziców w sprawy związane z Dzieckiem. Wspólne dzielenie obowiązków z Nim związanych. Mimo to Oni- Ojcowie nadal czują się jak rodzice gorszej kategorii. I zdarza się, że są jako rodzice dyskryminowani. 

Kiedy? 
"Wtedy, gdy pielęgniarka w szpitalu robi wielkie oczy, gdy mówimy, że dziś ja zostanę z naszym  Dzieckiem na noc"- mówi mój Mąż. 
"Wtedy, gdy lekarz mówi do żony, a nie do nas."- mówi kolejny fantastyczny Tata. 
"Wtedy, gdy znajomy dziwi się, że noszę dziecko w chuście, a to przecież 'babskie sprawy'." wspomina następny.
"Wtedy, kiedy córka choruje i ja nie mam możliwości pójść na zwolnienie lekarskie, bo w moim miejscu pracy obowiązuje nieformalny przepis, że ojciec na zwolnienie nie chodzi. Nigdy. A żona już 4 razy w tym roku była, a przecież też pracuje na etacie. Dziadków do pomocy nie mamy, chciałem raz ja wziąć na siebie ten obowiązek..." - skarży się inny Tata.

Na pewno nie wszędzie tak jest.
Są lekarze, którzy wierzą, ze Tata poda dziecku leki równie dobrze jak Mama. 
Pielęgniarki, które wiedzą, że Tata poradzi sobie z Maluchem w szpitalu na równi z Mamą, a może nawet lepiej, bo jest od niej spokojniejszy. 
Są znajomi którzy rozumieją, że bliskość z dzieckiem, to nie babska sprawa. To sprawa rodzica. 
I pracodawcy, którzy nie  robią zadymy, kiedy raz w roku to facet, dla odmiany, jest na  zwolnieniu by opiekować się chorym dzieckiem. 

Cudownie mieć Córkę i cudownie mieć Syna. Tata jest tak samo ważny w życiu Dziecka jak Mama. 

Mówmy o tym głośno. A jeśli masz ochotę wyrazić odmienne zdanie- spójrz czy Twojej rozmowie nie przysłuchuje się Mały Chłopiec, który przed snem zapyta "Mamo, a chłopcy są gorsi od dziewczyn? Dlaczego?!"



Hulajnoga- Cogio Kids Italy. Kiedy pomyślałam o hulajnodze, w głowie miałam oczywiście popularną Mini Micro. Już prawie ją kupiłam, gdy okazało się, że Miesio ze swoim wzrostem musi mieć już nie Mini a Maxi Micro. A ponieważ czeka nas również kupno nowego roweru (16") i fotelika samochodowego, cena okazała się na ten moment zaporowa. Wtedy w oko wpadły mi hulajnogi Cogio, wyprodukowane w tej samej fabryce co Micro. Cena świetna, my mamy tę większą, z regulowaną rączką (obciążenie do 50kg), ale są też takie dla Maluszków, o tu. My naszej używamy kilka dni i nie mam póki co zastrzeżeń- jest lekka, solidnie wykonana, zwrotna, ale stablina, cichutka, koła dały sobie radę nawet na wertepach i w lesie :) Od kiedy się pojawiła Mieszko jej nie wypuszcza z rąk :) Hulajnoga dostępna w sklepie Bemisie (dostawa kurierem od 99zł  free!)

Z szafy Mieszka :
Bluzka- Lindex
Spodnie- Next
Czapa- H&M

wtorek, 17 marca 2015

Miejsca.


Były ferie. Przy okazji spaceru chciałam pokazać Mu kilka miejsc. W głowie układałam zdania. 

„Tu mama chodziła z Babcią Renią na lody. Pistacjowe.”, „A tu z Mamą byłam na filmie 'Tajemniczy ogród'. To był film z napisami, więc Mama mi musiała czytać tekst.”, "Tu wieczorami chodziliśmy z Dziadkiem po ciepły chleb. I pączki.", "O, a tu Mama takie śliczne sandałki mi kupiła, uwielbiałam je!", "Tu Babcia Renia pracowała.", „A w tym empiku godziny całe spędzałam.”, "Tu z koleżankami na herbatę przychodziłam.", „O, a tu teatralne zajęcia były.”, „ A tam…  tam Tata mi pierścionek na palec włożył.”, "Na tej ławce zawsze na mnie czekał".

Tak planowałam, a tu „nieczynne”, „przeniesiono”, „zamknięte”. Czasem żadnej informacji, bo przecież już dawno tamtego tu nie ma… Nawet na drzwiach empiku kartka „zamykamy”, świat się kończy! ;)

Moje miasto się zmienia. Coś się kończy, coś nowego się zaczyna. Jego miasto dopiero powstaje, kształtów nabiera. 
Wiele moich miejsc już tylko w pamięci. A On? On dopiero zaznacza miejsca na swojej mapie życia.




Z szafy Miesia:

Kurtka- Skogstad
Spodnie- Wata Cukrowa
Czapa, komin- May Lily

niedziela, 15 marca 2015

20 minut.


Taki dzień, jakich nie lubię. Pęd. Od rana. Przedszkole, praca. Cztery godziny w jednym budynku, dwie w drugim. Znów do przedszkola. Szybko, szybko. „Pospiesz się, mama dziś się nie ma czasu.” Do domu. Ogarnąć siebie, dziecko ogarnąć. Prędzej. Przekazać Go Babci i pędem znów do pracy. O 18 biegiem do auta. Oni na muzykę, ja do dentysty. Zdążę? Uff, jestem. Koniec wizyty. Szybko do sklepu, bo zaraz mi zamkną. Z  siatami przebiegam na drugą stronę ulicy. Na miejsce spotkania biegnę. Coś dźwięczy w kieszeni, sprawdziłabym, ale te siaty… Biegnę. Nie widzę ich. Siaty na chodniku porzucam. „Będziemy za 20 minut”. No pięknie, jak zwykle spóźnieni. I po co biegłam? Zaraz, chwila... 20 minut?! Samotności? Luksus. 
Padam na ławkę. Siedziałam na niej tyle razy… Ale to było całe lata temu. Miałam wtedy czas tylko dla siebie, myślałam tylko o sobie. Siedzenia na ławce nie doceniałam.  
Uwielbiam moją codzienność. Narzekam co jakiś czas, ale marzyłam by była właśnie taka. Odhaczyłam na liście prawie wszystkie marzenia życia. Ostatnie marzenie jest takie by ten stan trwał. Bo kocham ten chaos, milion spraw związanych z komórką zwaną „rodzina”. 
Ale teraz, gdy siedzę w ciemnościach, na tej zapomnianej ławce… Wdycham prawie wiosenne powietrze, wypuszczam z rąk siaty. Chłonę ciszę, myśli moje. Czuję, że naprawdę żyję. To ten moment, w którym tak mocno stąpam po ziemi. Łapię chwilę, nawet najmniejszy jej skrawek nie przecieka mi przez palce. Jestem tu. Sama.




Dwustronna czapeczka i komin May Lily. Ja w tym roku znacznie ograniczyłam naszą kolekcję czapek i kominów.  Szafa pękała w szfach;) Ostały się cztery komplety, w tym dwa właśnie od May Lily. Czapkę uwielbiam za praktyczną dwustronność, a całość za delikatną "lejącą się", bambusową tkaninę. Nie ma opcji by coś uwierało, by główka się przegrzała. Nasza kobaltowa czapa ma z drugiej strony piękny, intensywny odcień, na zdjęciach strona stonowana- złamany szarością błękit :)

Szklaneczka z Małą Mi- z naszej muminkowej kolekcji- Stół z powyłamywanymi nogami. Już pokazywałam te szklaneczki i jeszcze nie raz się tu pojawią. Są nieodłącznym elementem naszej codzienności. Muminkowy motyw, rozmiar idealny dla małych jeszcze rączek Miesia, przystępna cena. Mamy wszystkie dostępne wzory i chcemy więcej. Kiedy będzie szklanka z Bobkiem- pytam? :)