niedziela, 23 lutego 2014

O tym, co cieszy Małego Człowieka ;)

Zabawki. Mam wrażenie, że Miesio ma mało. Za mało? Na pewno mniej niż większość dzieci, u których bywamy. Tak. Kilka razy pomyślałam "za mało." Nie raz, nie dwa postanowiłam coś z tym zrobić. Zabawkownię Miesiową odświeżyć. Kończyło się zawsze tak samo- wychodziliśmy ze sklepu zaopatrzeni w ... książki ;)


Martwiłam się czasem faktem, że Miesiowe zabawy, to nawet nie minutowe a sekundowe akcje. Czy to symptomy problemów z koncetracją? Hmm... z książką w ręce może spędzić kilkadziesiąt minut. Czasem, kiedy nic Go nie rozprasza, znacznie więcej. 
Nie, nie, to nie jest wpis anty-zabawkowy! Miesio uwielbia rozmawiać ze swoimi przytulakami, chętnie robi nam kawę w swoim metalowym serwisie, namawia nas na wyścigi samochodowe, bardzo lubi swój zestaw lekarski. Czasami wyciąga klocki, układankę czy ciuchcię. Nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez  nich. Przytulanek, puzzli, klocków, gier planszowych, piłki, figurek za pomocą których można odgrywać przeróżne role, ciuchci i kilku innych. No właśnie. Kilku. Kilkunastu. Nie kilkuset.
Niebezpiecznie oddalamy się od tych nastu, więc czekają nas zabawkowe porządki. Książki, puzzle, audiobooki, gry planszowe- tylko tu każda ilość jest dla nas do zaakceptowania. Cóż, do wyżej wymienionych mamy słabość;)


Na Miesiowych półkach zabawki uważnie przez nas wyselekcjonowane. Ciekawe, ładne, kolorowe. Kilka takich, które wybrał sobie sam. Większość sprezentowanych. Wszystkie mało używane. Czasami nawet chciałabym, żeby któraś zabawka podbiła Jego prawie 3-letnie serducho...

Cóż, znacznie ciekawsze okazuje się być:
- pieczenie ciastek z mamą,
- majsterkowanie z tatą,
- grabienie liści z babcią,
- piłowanie z dziadkiem,
- ganianie się z wujkiem po sadzie.

Oraz samodzielne: 
- mycie lustra i okna balkonowego " plawdziwym" płynem i " duuuzią" szmatką,  
- zamiatanie,  
- przymierzanie dorosłych okoularów przeciwsłonecznych, korali i nakryć głowy,
- chowanie się za firanką, 
- szorowanie żółtego wiaderka i całej jego zabawkowej zawartości ( nie pytajcie jak wyglądała łazienka po... Za to przez bitą godzinę dziecka nie mieliśmy;))

I wiele, wiele innych.


A u Was? Jak to jest z tymi zabawkami?


Właśnie wróciliśmy z Górek, akumulatory naładowane. Są tacy, którzy maniacko dopytują o górkowe migawki, więc proszę- dzisiejsze kadry specjalnie dla Was :) 

wtorek, 18 lutego 2014

Z cyklu 'Mam coś do powiedzenia!". Spryciarz.































Pomimo deszczu, decydujemy się wyskoczyć do pobliskiego sklepu. Wcześniej ustalamy, że tym razem nici z taplania się w kałużach- kalosze są w piwnicy, a to ma być szybkie wyjście. Umowa? Umowa! Ok, to idziemy!

-" Mamo, dlacego ty wchodzisz do kałuzy?! Pseciez nie masz kalośków!"
-" Oj, faktycznie, niechcący weszłam stopą do kałuży..."
Korzystając z mojej kilkunastosekundowej nieuwagi (spożytkowałam ten czas na kontemplację swojego mokrego buta)- Syn z impetem wskakuje w największą kałużę. Radośnie podskakując zerka na mnie (osłupiałą) i mówi:
- " Ja tylko tak niechcący tu wpadłem, wiesz?"
Próbuję się nie uśmiechać pod nosem, w końcu była umowa! 
- " Misiek, przecież wiem, że to nie było niechcący."- mówię w końcu, z poważną miną.
Uzbrojony w łobuzerski uśmiech nr 5,  ma natychmiast gotową odpowiedź:
- " No doooobla, chciałem tylko zucić okiem na tą oglomniastą kłuzę, wiesz?"


W sklepie. Kupujemy mambę. 
- "Mamo dzisiaj kupimy dwie."
- "Nie kochanie, zawsze umawiamy się na jedną."
- "Ale telaz mieszka z nami łoś. Musimy kupić dwie. No, nie maltw się, jak on nie da lady, to ja mu pomągę zjeść! Naplawde!"


Mieszko koniecznie chce sprawdzić czy mój jogurt smakuje "tak siamo" jak Jego. 
- "Synku, jestem przeziębiona i nie chcę żebyś się zaraził. To mój jogurt i są w nim moje zarazki, rozumiesz?"
- "Mhm..."- potwierdza.

Kilka dni później

 Mieszko dostaje ciasteczka. Wysypuję do miseczki i stawiam przed nim na stole.
-" Mama się jednym poczęstuje."- komunikuję swoje zamiary.
-" Nie możesz!"- krzyczy Miesio zasłaniając miskę łapkami.
-" No pseciez tu są moje zalazki!!! Lozumiesz?"


Mieszko nie ma ochoty na mycie zębów. Jego protest trwa już kilkanaście minut, wizja spokojnego wieczoru niepokojąco oddala się. Poirytowana zaczynam matczyną litanię nt. "Dlaczego mycie zębów jest takie ważne".
- " Mamoo...?"- przerywa Miesio.
Patrzę na niego z nadzieją, że zrozumiał.
- " Mam lepśi pomysł! Popsytulamy się telaz, co Ty na to?". 
Uśmiech nr 6 do tego. Wymiękam.

Poniedziałek rano. Szykuję się do pracy. Miesio woła mnie ze swojego pokoju.
- " Mamo, chooooodź! Coś ci pokażę!"
- " Poczekaj 5 minutek, ubiorę się i przyjdę."
- " To będzie coś waznego, wiesz?"
- " Tak, tak, już kończę... sekundka i idę!"
Po krótkiej chwili
- " Latunku! Poooooomocy! Maaaamo, latuj!"
Lecę a w głowie czarne myśli. Czy nie zostawiłam przypadkiem w Jego pokoju nożyczek?! Wpadam i zadaję, jedyne słuszne, pytanie :
- " Co się stało?!"
Rozbrajający uśmiech.
- " Zgubiłem owieckę, pseciez mówiłem, że mam ważną splawę!"


Przyjaciel Miesia- Łoś,  przyleciał do nas w walentynki i od tego czasu Miesio się z nim nie rozstaje. Razem śpią ( Miesio z jednym rogiem w buzi;)), razem jedzą, razem spacerują a ostatnio wyławiałam Łosia- Tadzia z wanny. Nie pamiętam już żeby któryś przytulak wzbudził w Miesiu tyle uczuć. Nawet wydziergany przez osobistą mamę królik;) I wcale mu się nie dziwię, to najmilsza tildowa zabawka jaką widziałam. Ubrana w sweterek i miłe w dotyku sztruksiki, wyposażona w mięciusie uszka- jest idealna dla małych łapek. No i najważniejsze- są rogi do gryzienia! Ten wyjątkowy łoś ma w naszym domu bardzo ważne zadanie do spełnienia... Ale o tym- niebawem.
Lulaki - ręcznie szyte przytulanki szmacianki, znajdziecie TU i TU. Nam siedzi w głowie jeszcze mysz w koronie, najlepiej płci męskiej, bo Mieszko wyraził chęć posiadania " jakiegoś klóla!":)


piątek, 14 lutego 2014

Już wiem.


Pamiętam jak, przed trzema laty, wszystkie myśli krążyły wokół tej jednej.
Jaki będzie?


A teraz już wiem. 
Wiem bardzo dokładnie. 
Jaki jest. 
Co Go śmieszy a co złości. 
Jak wywołać uśmiech nr 4. 
Którą książkę będzie chciał przeczytać przed drzemką i jaką historię usłyszeć przed snem. 
Wiem, który sweter Go " glyzie" i co najchętniej je na śniadanie.


Wiem w jaki sposób przechyla główkę, kiedy wciela w życie kolejny łobuzerski plan.
Wiem jak zabawnie układa usta w dzióbek kiedy jest obrażony.
Wiem już, że jak chce tańczyć, to wkłada kapelusz :)


Nawet kiedy nie ma Go przy mnie, pamiętam dokładnie odcień jego blond kosmyków.
Poznałabym Go po łapce.
Wiem dokładnie,  kiedy Jego oczy z szarych zmienią się w niebieskie a kiedy w  zielone.


I nie wiem, naprawdę nie wiem, jak to było tego wszystkiego kiedyś nie wiedzieć?


Z szafy Mieszka:
Marynarka- ReKids
Spodenki- Kokoriko
Golf -Lupilu ( Lidl)
Podkolanówki- Calzedonia

wtorek, 11 lutego 2014

W podróży.



1. Kosmetyczka w wersji dla Krysi, nasza wersja już "się robi" :) W końcu Miesiowe kremiki, szczotki i pasty nie będą urzędować w mojej kosmetyczce, uff ;) Długo szukałam ładnej, praktycznej ( i dziecięcej)  kosmetyczki na rynku, ale znalzałam dopiero u Madzi,  TU.

2. Portfel. Mieszkowe marzenie. Uwielbia wyciągać z niego złotówę i sam płacić za mambę;) Wybrałam z Pippi, bo niedługo zamierzam ją  Miśkowi przedstawić ( coś czuję, że przypadną sobie do gustu, Miesio już jest ogromnie podekscytowany faktem, że portfelowa Pippi dźwiga konia;)) Portfelik znajdziecie TU.

3. Organizer do auta, strzał w dychę! Zaliczyliśmy podróż bez bajek i większego marudzenia. Kieszonki organizera ( a w zasadzie ich zawartość) zajęły ciekawskie łapki naszego Syna:) O ile w domu preferuję formy proste a kolory stonowane, o tyle w aucie lubię zaszaleć;) Podróż ma być wesoła i kolorowa! Ten organizer spodobał nam się najbardziej ze wszystkich, które oglądaliśmy, znajdziecie go TU (ups, nasz był chyba ostatni, ale powinny niedługo się pojawić;)).

4. Od kiedy Hally dodała zdjęcia liskowej torby- nie mogę przestać o niej myśleć. Liskowy motyw jest mi bliski od lat ( teraz niestety bardzo' na topie'). Torebka byłaby idealna na Miesiowe, leśne figurki, które wszędzie ze sobą wozi, musimy ją mieć! TU

5. Liskowe plasterki. Must have w naszej apteczce! Dopiero dziś je namierzyłam:) TU

6. Miniaturowe kosmetyki. Mieliśmy okazję przetestować żel antybakteryjny dla wszędobylskich łapek, szamponik i  delikatne mydełko ( my używamy także pod prysznic). Jak dla mnie wielkość buteleczek idealna! Zmieszczą się do torebki (nawet  małej) i kosmetyczki ( też małej!) ale starczą na dłużej niż dwa mycia. Spokojnie wystarczą na wyjazd 14 dniowy:) A same kosmetyki? Skarb Matki znamy i lubimy już od dawna. Co dla nas ważne- to rodzinna, polska firma a nie wielki koncern. A takie miejsca doceniamy. Skarb Matki-  TU

7.Opaska dzięki której czujemy się bezpieczniej. A Miesio zachwycony " To mój na niby zegalek jest!". Jeszcze dumniej ją nosi od kiedy powiedziałam mu, że w środku jest sekrecik- numer do mamy i taty ( adres umie już wydukać, całkiem zrozumiale;)).  Na śliskiej ( nieprzemakalnej) karteczce, ukrytej wewnątrz opaski, jest też rubryczka w której możemy wypisać nazwy leków na które nasze dziecko jest uczulone. W naszym przypadku to bardzo ważne. Jest też zapasowa karteczka- na wypadek zmiany numeru telefonu. Mieszko to żywioł. Gna przed siebie, nawiązuje kontakt z każdym i niczego się nie boi. Nie jest typem dziecka, które trzyma się maminej spódnicy, oj nie! Dlatego opaskę uważam za najważniejszy punkt na naszej liście.  Znajdziecie ją TU

8. I fartuszek Napkid. Początkowo cena wydawała mi się nieadekwatna, ale... materiał eko kusił. I fakt, że Księciulo po mnie odziedziczył umiejętność do robienia plam;) Natomiast śliniaka, za żadne skarby świata, nie włoży ( " Mamo, jestem psecież plawie dolosły!"). Ten ' śliniak dla dużych' można spokojnie zabrać na uroczysty obiad czy wypad do knajpki ( zwija się go w rulon i siup- do torebki). Dla małego dziecka, któremu zdarza się solidne rozlewanie,  nie będzie dobry, ale dla kilkulatka któremu raz na jakiś czas spadnie na bluzkę trochę buraczka czy też kropla zupy- idealny.  Maluch wygląda w nim fajnie a po posiłku ściągamy i bluzeczka ( tudzież elegancka koszula) nadal czysta! Wiecie co jest najdziwniejsze? Spiera się z niego wszystko ( nawet po kilku dniach, nawet z tych białych fragmentów), także wspomniane buraczki:) Fartuszek TU

Uff, z mojej strony to tyle. A może Wy podrzucicie nam jakieś ciekawe gadżety dla Małego Podróżnika? Jeśli macie jakąś sprawdzoną rzecz, bez której nie ruszacie się z domu, podzielcie się!

Na koniec kilka naszych wyjazdowych kadrów. Rozbraja mnie ta dwójka... :) Jest taki jeden dialog, który muszę przytoczyć;)

Paula ( siedząc spokojnie przy stole): " Jestem księżniczką, prawdziwą księżniczką!"
Miesio ( w biegu i podskokach): " A ja bohatelem!!! Księznicko, ja Ciebie ulatuję, wies?"
Paula ( spoglądając na Miesia z wymowną miną): " Nie wydaje mi się..."


Tak wyglądał nasz narciarz. Założenia nart odmówił. Definitywnie. Chociaż od dwóch tygodnie nie mówił o niczym innym jak o swoich czerwonych nartkach... Dopiero po powrocie, zapytany przez dziadków czy jeździł na nartach, odpowiedział " Nie, bo kijki były bzydkie!".