Zabawki. Mam wrażenie, że Miesio ma mało. Za mało? Na pewno mniej niż większość dzieci, u których bywamy. Tak. Kilka razy pomyślałam "za mało." Nie raz, nie dwa postanowiłam coś z tym zrobić. Zabawkownię Miesiową odświeżyć. Kończyło się zawsze tak samo- wychodziliśmy ze sklepu zaopatrzeni w ... książki ;)
Martwiłam się czasem faktem, że Miesiowe zabawy, to nawet nie minutowe a sekundowe akcje. Czy to symptomy problemów z koncetracją? Hmm... z książką w ręce może spędzić kilkadziesiąt minut. Czasem, kiedy nic Go nie rozprasza, znacznie więcej.
Nie, nie, to nie jest wpis anty-zabawkowy! Miesio uwielbia rozmawiać ze swoimi przytulakami, chętnie robi nam kawę w swoim metalowym serwisie, namawia nas na wyścigi samochodowe, bardzo lubi swój zestaw lekarski. Czasami wyciąga klocki, układankę czy ciuchcię. Nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez nich. Przytulanek, puzzli, klocków, gier planszowych, piłki, figurek za pomocą których można odgrywać przeróżne role, ciuchci i kilku innych. No właśnie. Kilku. Kilkunastu. Nie kilkuset.
Niebezpiecznie oddalamy się od tych nastu, więc czekają nas zabawkowe porządki. Książki, puzzle, audiobooki, gry planszowe- tylko tu każda ilość jest dla nas do zaakceptowania. Cóż, do wyżej wymienionych mamy słabość;)
Na Miesiowych półkach zabawki uważnie przez nas wyselekcjonowane. Ciekawe, ładne, kolorowe. Kilka takich, które wybrał sobie sam. Większość sprezentowanych. Wszystkie mało używane. Czasami nawet chciałabym, żeby któraś zabawka podbiła Jego prawie 3-letnie serducho...
Cóż, znacznie ciekawsze okazuje się być:
- pieczenie ciastek z mamą,
- majsterkowanie z tatą,
- grabienie liści z babcią,
- piłowanie z dziadkiem,
- ganianie się z wujkiem po sadzie.
Oraz samodzielne:
- mycie lustra i okna balkonowego " plawdziwym" płynem i " duuuzią" szmatką,
- zamiatanie,
- przymierzanie dorosłych okoularów przeciwsłonecznych, korali i nakryć głowy,
- chowanie się za firanką,
- szorowanie żółtego wiaderka i całej jego zabawkowej zawartości ( nie pytajcie jak wyglądała łazienka po... Za to przez bitą godzinę dziecka nie mieliśmy;))
I wiele, wiele innych.
A u Was? Jak to jest z tymi zabawkami?
Właśnie wróciliśmy z Górek, akumulatory naładowane. Są tacy, którzy maniacko dopytują o górkowe migawki, więc proszę- dzisiejsze kadry specjalnie dla Was :)
Och... Jak pięknie... U nas to dziadkowie szaleją z zabawkami, ale raz na jakiś czas robimy z tym porządek;)
OdpowiedzUsuńA u nas kiedyś też była myśl 'za mało', ale nie było za bardzo, jak zrobić 'więcej';)
OdpowiedzUsuńTeraz natomiast myślę, że jest 'za dużo'... Robimy selekcje, przebieramy, wywozimy do babci. Irek ma swoje ulubione i ukochane, ale przy takich porzadkach czesto odkrywa na nowo jakas zabawke i musi zostac;)
Ksiazki i drewniane zabawki zawsze u nas mile widziane :)
Ostatnio Irkowi wpadly w oko zwierzatkowe figurki i wybiera do swojej kolekcji.
A wasze zdjecia, jak zwykle piekne. Kot to moja milosc!!!
I te zabawy najlepsze:) Bo chodzi o wspolny czas, smiech i radosc :) Nie zmieniajcie tego!
My zbieramy figurki leśne. Tzn. Babcia Misiowi zbiera. W komplecie z książką, więc jak dla mnie super:) Misiek figurkami ostatnio nawet fajnie się bawi, różne scenki odgrywa:) Ciężko w dzisiejszych czasach nie popaść w nadmiar wszystkiego. Ja też wolę zainwestować w porządną, drewnianą zabawkę zamiast kilku badziewnych. Albo najlepiej, zamiast tego, kupić kilka książek;)) Na szczęście książki, to nasza wspólna miłość, wczoraj nie mogłam Mieśka wyciągnąć z empiku. I oczywiście nie wyszliśmy bez zdobyczy;)
OdpowiedzUsuńTeż zbieramy ;) Są świetne :)
UsuńA u nas młody chętniej bawi się zabawkami, trudniej mu się skupić na słuchaniu książek, chyba że sam "czyta" - wtedy potrafi oglądać i opowiadać, i opowiadać... ;)
A ja próbuję zmniejszyć mu ilość zabawek w pokoiku [małym] i kiepsko mi idzie, bo on kocha wszystkie samochodziki... :p
Nasz zabawkowy stan znasz. Podejście jest zgoła inne niż stan - niestety. U nas bardzo trudno przetłumaczyć Babciom (Dziadek dostosowuje się do decyzji swojej żony :-) ) i Ciociom, żeby się złożyły na coś konkretnego zamiast kupować 5 osobnych zabawek, bo przy okazji jakichkolwiek świąt właśnie co najmniej tyle przybywa. Każdy chciałby coś wręczyć, coś przynieść, więc obawiam się, że gdybym się jednak uparła i zrobiła porządną pogadankę to i tak każdy dorzuciłby jeszcze coś tak od siebie, więc stan wzrósłby jeszcze bardziej :-( No i nie zapominajmy, że Paula otrzymuje prezenty zabawkowe również bez okazji. Oj nasze Babcie i Ciocie z tych rozpieszczających :-) Na szczęście bardzo często prezentami bez okazji są książki, a i my nieustanie dorzucamy egzemplarze do domowej biblioteki, więc książek Ci u nas także pod dostatkiem - ku zadowoleniu Pauli :-)
OdpowiedzUsuńMy jako rodzice odpuszczamy sobie zatem zabawki, a skupiamy się już tylko nad tym, aby nasze Dziecko ubrać i nakarmić :-) Maksymalnie cztery razy w roku obdarowujemy Pauliśkę zabawkami (w święta, urodziny i Dzień Dziecka), a to i tak nie zawsze, bo czasami prezentem są bilety do kina lub teatru.
Cały ten ambaras zabawkowy ogarniamy poprzez częste przesiewy, które odbywają się podczas nieobecności Pauli. Wiemy o których zabawkach już zapomniała i można je śmiało z pokoju wyeksmitować bez zauważenia ich nieobecności przez Córcię :-)
Wasz stan zabawek chyba podobny do naszego:) Nasi dziadkowie na szczęście bez okazji przynoszą głównie książki, albo rzeczy których nigdy dość ( np. ostatnio teatrzyk cieni). Mnie najbardziej przytłaczają pokoje, w których są (przykładowo) trzy wózki, pięć lalek, cztery jeździki, pięć sorterów itp. itd. Czy taki nadmiar ma jakieś plusy? Po co kilka zabawek spełniających taką samą rolę? Ja wymiękam i dostaję oczopląsu po 10 minutach co dopiero taki maluch... A najgorsze fiszerszajsy w liczbie mnogiej. My mieliśmy może ze 3 w całej niemowlęcej karierze ( wszystkie 'dostane') :)
UsuńStan pokojowy może i podobny, ale piwniczny już na pewno nie :-) Wszystkie zabawki z przesiewów lądują w workach w piwnicy, bo ciągle brak czasu na ich segregację: oddać, sprzedać, zostawić.
UsuńPS W piątek długo oczekiwana rewolucja :-)
UsuńA widzisz, u nas cały majdan w pokoju, w piwnicy póki co zabawkowa posucha :)
UsuńBo tak jest zazwyczaj...dla nas pewne czynności są obowiazkiem a dla dziecka świetną zabawą:))))
OdpowiedzUsuńŚladem bosych stóp - REWELACJA Karolinko ♥
OdpowiedzUsuńZdjęcia mnie jak zawsze rozpływają :)
Maryś- dziękuję za dobre słowo:)
Usuńps. TY wiesz ile czasu mi zeszło na to ' Śladem bosych stóp' ... Aż w końcu małej, ruchliwej, bosej stópce próbowałam zrobić zdjęcie i nazwa sama do mnie przyszła:)
UsuńHej hej! :) Bajeczne kadry! Ja jakoś nie mam oka do takich pięknych detali :)
OdpowiedzUsuńA u nas chyba na odwrót - zabawek całe góry! Ale to wina sh... Na takie cuda trafiamy, że nie sposób się oprzeć :) Alek zawsze sam coś wybiera - i już wie, że jedną może więc kilkanaście minut się zastanawia, przebiera aż w końcu się decyduje "tilko ta!". Druga sprawa, że to maniak samochodowy i zbiera mini autka. Chce tylko metalowe, jak najbardziej podobne do prawdziwych... Aż niewiarygodne - nawet nadaje im swoje nazwy. Z tą jego manią samochodową nie wygram ;)
Pozdrawiam ciepło!
Hej Dzikuski:) Wiesz co wyhaczyłam w sh ostatnio?! Teatrzyk z tkaniny ( Biały w granatowe pasy a kotarki czerwone w gwiazdki, jest też zegar na którym można zaznaczyć o której zaczyna się przedstawienie). Koszt 13 zł :)
UsuńNo i o takie cuda, których nie da się zostawić w sklepie mówię ;) Też szukam, ale jak nie trafię to dobra babcia uszyje ;) Wiesz, kupuję też nałogowo takie cudne materiały w sh właśnie - w tych "skandynawskich" są najpiękniejsze! Jak tylko znajdę chwilę zabieramy się za szycie ;)
UsuńU nas zabawek dużo, bo przy dwójce trudno uchronić się przed kolejnymi zabawkowymi prezentami. No właśnie...prezentami. Bo sami niewiele zabawek kupujemy. Więcej książek, układanek. Chłopcy też zdecydowanie wolą zabawę codziennością, niż kolejną grającą atrakcją, którą rzucają po kilku minutach w kont.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńMateusz bawi się tylko klockami lego, autkami, drewnianym zestawem lekarskim i lalką w wózku. Po resztę sięga sporadycznie. Długo nie umiał skupić się na zabawie więcej niż 10min. Wyjątkiem były książki, bo jako niespełna dwulatek potrafił siedzieć 2h i słuchać, jak czytam. Teraz te proporcje lekko uległy zmianie ;)