poniedziałek, 29 czerwca 2015

W Mieszkowym pokoju/3


W Miesiowym pokoiku nareszcie koniec zmian. Tymczasowo, bo wymiana zasłonki, okna, kaloryfera i paneli, to coś co nadal śni mi się po nocach;) Tym razem zmienialiśmy jednak tylko to, co nie wymagało dużego nakładu finansowego i pracy. Zmienił się więc cały kącik do spania (pokazywałam go TU), ale nie tylko. W dlaszej części pokoju meble zmieniły swoje ustawienie, pojawiła się komoda, której wnętrze ukryło większość zabawkowych gratów. Dwie komody i dwa regały to jest to, Mieszko w końcu mieści się ze wszystkim. No, nie licząc książek, których ma tyle, że są wszędzie. Zdominowały nawet nasz, dorosły, regał;) W pokoju Miesia zmieniliśmy też dywan. Z leśnego- dziecięcego, na męski- czarno-biało-żółty (h&m home). Pojawiła się nowa lampa- dziecięcą lampę z owadami zastąpiła surowa żarówa w intensywnej, żółtej oprawie (Cable Power). Niesamowite jak dwa dodatki i jeden nowy mebel mogą odmienić cały pokój. Największą "robotę" zrobiła komoda, ale o niej na końcu. Tymczasem zapraszam na kilka pokoikowych migawek, jak zwykle skupiłam się na detalach, zdjęcia z szerszej perspektywy jakoś mi nie wychodzą, może dlatego, że pokój jest mały (ok. 8m2). Chociaż mały, to zaryzykuję stwierdzeniem, że ma klimat. Daleki jest od wizji, którą snułam kiedyś. Nie wygląda wcale jak pokój z folderu. Nie jest minimalistyczny. Jest zwykły, ciepły i swojski. Dziecięcy. Miesiowy. I właśnie w  takim wydaniu podoba mi się najbardziej :)


Organizer na kredki by Mamo, szyć! (uwielbiam wszystko co wychodzi spod igły Moniki!). Ulubiona zabawka Miesia- czerwony telefon, to zdobycz z targu staroci (kto by pomyślał, że za 5 zł można kupić tyle radości!).  W Miesiowym pokoju mamy pół działu kuchennego ikea;) Tu akurat, jako organizer na farbki, kredki, pędzle, nożyczki i inne akcesoria, posłużył stojak na przyprawy.


Podświetlany globus Miesio odziedziczył po mnie (tak jak i komodę, na której stoi). Dostałam go wiele lat temu od Babci i mam do niego duży sentyment. Obok Niego stoi dumnie oparta o ścianę kartka urodzinowa, którą zrobiłam Mu w tym roku i domek, który razem z M., w nocy, Mu odnowiliśmy. Lubię takie sentymentalne akcenty ;) 


Tapetę Misie-Patysie (xwall.pl) już pokazywaliśmy w ostatnim pokoikowym wpisie. Jeżeli chodzi o 'piernaty', nadal służy nam dwustronna kapa (sarenki i zygzaki, zamówiona tu), pod nią nutkowy kocyk Tiny Star (w upały do spania wystarczy sam otulacz bambusowy). Nasze ulubione podusie to Tiny Star, La Millou, CMlike a bird  i królik by Łasica
Do małych pokoików polecamy łóżko Ikea (jego długość jest regulowana, u nas obecnie jest rozstawione na 135cm, co pozwala zaoszczędzić trochę miejsca).


Fotelik (Modelina home) z Miesiowymi kumplami (Ło Koło- szydełkowy ktoś i Lulaki- łoś), to chyba moje ulubione miejsce w Mieszkowym pokoju:) 


Od trzech lat nad Miesia głową latają smoki Djeco kupione przez Dziadków w Kids Town, zawieszone na gałęzi z sadu. Miłość do smoków kwitnie, więc pewnie jeszcze długo z nami zostaną :) Leśna zasłonka została uszyta z ikeowskiej pościeli


Na tej komodzie jeszcze więcej sentymentów niż na poprzedniej;) Zdjęcie małego Mieśka, wieszaczki, które pomalowała Mu babcia, gdy był niemowlakiem, zawieszka 'Baby Boy', którą kupiłam jeszcze w ciąży. Pierwszy prezent pod choinkę- drewniany konik i na imieniny- biały. Pudełko z sarenkami uszyte przez wyjątkową osobę, a w nim pierwsze książeczki Miesia. Jest też lampka, która stała przy łóżeczku niemowlęcym mojego Brata... A w komodzie Mieszkowa garderoba. Dacie wiarę, że mieszczę tam (prawie) wszystko?


Na koniec nowe życie krzesełka i komody. Mebelki przed zmianami:


I po zmianach. Mebelkom dostała się farba akrylowa. Komodzie dodatkowo nowe, cyferkowe gałeczki  (Kids Town), które oprócz pięknego wyglądu mają także walor edukacyjny :)


środa, 17 czerwca 2015

Marzenie Mamy.


Górki już skąpane w letnim słońcu, czasem w ciepłym deszczu, a ja przeglądam wiosenne kadry, do których wcześniej zajrzeć nie zdążyłam. Pierwsza kawa na tarasie, pierwsze pranie, które suszę w sadzie rodziców, pierwsze Jego kwiatów podlewanie. Mógłby tak latać z konewką cały dzień... Kot wygrzewający się w promieniach słońca. Pierwsze kolory lata. Jabłonie i czereśnie obsypane kwiatami. Łóżko na tarasie, fotel pod drzewem, hamak, wystawione meble ogrodowe. Mijałam je obojętnie jako nastolatka, a teraz te widoki zapierają mi dech w piersiach. Chwytają za serce. Głowa przestaje boleć, zmartwienia pryskają jak bańki mydlane. I nawet jeśli nie potrafię swojej radości okazać tak jak On- jestem w siódmym niebie. Naprawdę.
Moja ulubiona pora roku. Moje ulubione miejsce. Moi ulubieni ludzie. Mój czas.
A Jego radość jest czysta. Zapał i zachwyt malują się na tej małej twarzy, w oczach radosne iskry migoczą. Jest ich tysiące. Miliony! Oto jest w swoim raju na ziemi i całym sobą pokazuje jaki jest szczęśliwy. Klaśnie w ręce, podskoczy, zakrzyknie radośnie, jego głośny śmiech rozniesie się po całym sadzie... Zazdroszczę mu tej łatwości w okazywaniu uczuć. Zastanawiam się czy to tylko dziecięca umiejętność, być sobą zawsze? Nie udawać niczego?
Każdy z nas swój bagaż przez życie niesie. Są te łatwiejsze i trudniejsze dni. Bywa, że przychodzi taki dzień, kiedy ziemia usuwa Ci się spod nóg. Dzień, który zmienia część ciebie na zawsze. Czy jest ktoś kto nie zaznał bólu? Rozczarowania? Straty? Chyba każdy ma takie punkty na swojej mapie życia. Moim matczynym marzeniem jest, aby tych punktów na Jego mapie było jak najmniej. By pojawiły się jak najpózniej. A jeśli już przyjdą, to żeby ocaliły tę beztroską radość  życia. Nie zniszczyły tego co tak w Nim kocham. Tego głośnego, perlistego, niepohamowanego śmiechu. Radości z małych rzeczy. Zachwytu, entuzjazmu, zaangażowania. Emocji widocznych jak na dłoni.
My. Matki. Mamy podobne marzenia. Prawda?