Górki już skąpane w letnim słońcu, czasem w ciepłym deszczu, a ja przeglądam wiosenne kadry, do których wcześniej zajrzeć nie zdążyłam. Pierwsza kawa na tarasie, pierwsze pranie, które suszę w sadzie rodziców, pierwsze Jego kwiatów podlewanie. Mógłby tak latać z konewką cały dzień... Kot wygrzewający się w promieniach słońca. Pierwsze kolory lata. Jabłonie i czereśnie obsypane kwiatami. Łóżko na tarasie, fotel pod drzewem, hamak, wystawione meble ogrodowe. Mijałam je obojętnie jako nastolatka, a teraz te widoki zapierają mi dech w piersiach. Chwytają za serce. Głowa przestaje boleć, zmartwienia pryskają jak bańki mydlane. I nawet jeśli nie potrafię swojej radości okazać tak jak On- jestem w siódmym niebie. Naprawdę.
Moja ulubiona pora roku. Moje ulubione miejsce. Moi ulubieni ludzie. Mój czas.
A Jego radość jest czysta. Zapał i zachwyt malują się na tej małej twarzy, w oczach radosne iskry migoczą. Jest ich tysiące. Miliony! Oto jest w swoim raju na ziemi i całym sobą pokazuje jaki jest szczęśliwy. Klaśnie w ręce, podskoczy, zakrzyknie radośnie, jego głośny śmiech rozniesie się po całym sadzie... Zazdroszczę mu tej łatwości w okazywaniu uczuć. Zastanawiam się czy to tylko dziecięca umiejętność, być sobą zawsze? Nie udawać niczego?
Każdy z nas swój bagaż przez życie niesie. Są te łatwiejsze i trudniejsze dni. Bywa, że przychodzi taki dzień, kiedy ziemia usuwa Ci się spod nóg. Dzień, który zmienia część ciebie na zawsze. Czy jest ktoś kto nie zaznał bólu? Rozczarowania? Straty? Chyba każdy ma takie punkty na swojej mapie życia. Moim matczynym marzeniem jest, aby tych punktów na Jego mapie było jak najmniej. By pojawiły się jak najpózniej. A jeśli już przyjdą, to żeby ocaliły tę beztroską radość życia. Nie zniszczyły tego co tak w Nim kocham. Tego głośnego, perlistego, niepohamowanego śmiechu. Radości z małych rzeczy. Zachwytu, entuzjazmu, zaangażowania. Emocji widocznych jak na dłoni.
My. Matki. Mamy podobne marzenia. Prawda?
Prawda! Jakbym czytała siebie... w wielu postach :-)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie ta zbieżność myśli naszych :)
UsuńDokładnie tak :)
OdpowiedzUsuńAhh... Pelna wzruszeń...jak zwykle poruszasz moje serce
OdpowiedzUsuń:) milo mi zatem :)
UsuńO tak, niesamowite jak czasem niewiele do szczęścia potrzeba. Trzeba tylko umieć docenić te chwile. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOd roku obserwuję i śledzę Wasze wpisy. Jak ten Wasz Mieszko urósł przez ten rok to jest po prostu niesamowite! Śliczny chłopczyk.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) To prawda, jest długaśny :)
UsuńDzięki Karolinko za pomoc w przygotowaniach przed szpitalnych, niestety nie jest to drobna sprawa, operacja pierwsza ale nie ostatnia, staram się na razie przynajmniej przez wakacje o tym nie myśleć. No właśnie chyba trzeba być małym dzieckiem aby cieszyć się tak prawdziwie, bezgranicznie i całym sobą a dla nas matek to największa nagroda roześmiane oczy dziecka. Zdjęcia od dziadków uwielbiam, Mieszko wie co najlepsze, miejsce bajeczne. Pierwsze pąki kwiatów to było tak nie dawno a już za moment wakacje...Ewa
OdpowiedzUsuńKciuki za Was tak mocno zaciśnięte! :*
UsuńPrawda... I chyba każde ich rozczarowanie życiem będzie nas bolalo równie mocno, jak ich... A to przecież nie uniknione.
OdpowiedzUsuńOj tak, taka dola Matki :)
UsuńJak czytam to co piszesz to jakbym czytała swoje myśli, to już nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe, ja u Was tez odnajduję czasem coś 'swojego' :)
UsuńPrawda, Mamusiu, prawda...
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze marzę o domku z ogródkiem... ;)
I ja. Dużo takich 'tylko', ale prawda jest taka, ze te wszystkie 'tylko' za nasze dobre zdrowie oddam :)
UsuńRozumiem Cię...
UsuńA co do tych naszych "tylko" - marzenia są potrzebne, prawda? ;)