poniedziałek, 27 października 2014

Kiedyś i dziś.


Koleżanki. Kiedyś pewnie napisałabym, że przyjaciółki. Ale później nasze drogi rozeszły się w różnych kierunkach. Różne miasta, uczelnie, różne historie... Już nie widujemy się codziennie, już nie dzwonimy by pogadać o wszystkim. Ale wiemy co dzieje się u każdej z nas. Myślimy o sobie ciepło. Czasem tęsknimy. Bywamy na swoich ślubach, znają się nasi Mężowie i nasze Dzieci. Niesamowite jak nasi Synowie przypominają nas same, z lat wczesnej młodości. Narwany, emocjonalny Miesio-gaduła i spokojny, nadzwyczaj pogodny i ugodowy Jakub. Mam nadzieję, że jeszcze wiele zabaw przed nimi (a pogaduch przed nami!) :) 


Zdjęcia zostały zrobione w dniu ślubu jednej z nas- ślubu Marty. Miesiowi towarzyszy synek drugiej Marty- Kuba. Zresztą mieliście okazję już poznać tego Słodziaka:)

poniedziałek, 20 października 2014

To czego chcę.


Zwykłego, prostego życia. Bez zadęcia. Małych rzeczy, drobnych przyjemności. Tych samych twarzy wokół. Chcę.
Docenić chwilę ciszy i głośny tupot małych stóp o 7 rano. Smak kawy i uścisk dłoni- tej małej i tej dużej. I każdą chwilę mojej (nie)zwykłej codzienności.

Często piszecie, że wiem co w życiu ważne, że umiem docenić małe rzeczy i w zwyczajności niezwyczajność dostrzec. To miłe. I czasami faktycznie "umiem", "wiem". Ale pocieszę Was, że w praktyce właśnie (tylko? aż?) czasami. 

Bywają chwile, że to co powinno cieszyć- irytuje. Ciężko odnaleźć promień słońca w szarym dniu. Chce się czegoś co tak naprawdę do szczęścia potrzebne nie jest.

I wtedy zaczynam walkę sama z sobą. O to by cieszyć się moim zwykłym, dobrym dniem. A czasami pomaga mi w tym los. Na przykład, kiedy przejeżdżamy przypadkowo tamtą drogą... Pod tamtymi oknami, za którymi przeżyliśmy piekło. Nie dlatego, że uwięzieni z naszym wulkanem energii w szpitalu, a za oknem słoneczne lato. Nie dlatego, że gorączka, że kroplówka, że krew pobierana codziennie. Dlatego, że czekaliśmy (kolejny już raz) na diagnozę. Możliwe, że najgorszą. I dlatego, że nikt nie wiedział jak to się skończy.

Los uśmiechnął się do nas, sprawił, że najgorsza diagnoza nie nadeszła i wszystko skończyło się dobrze. Tamte dni są tylko wspomnieniem. I kiedy przejeżdżamy dziś tamtą drogą, zaglądamy w tamte okna- pukam się w czoło. "Głupia, oj głupia, masz przecież wszystko!". 

Pracuję nad tym by dostrzegać piękno w najzwyklejszych chwilach. Bez takich wspomnień, bez tamtej drogi. Ot tak po prostu.

To dlatego spisuję sobie tutaj te szczęśliwości, to forma ćwiczenia, które polecam i Wam. Oczywiście tylko jeżeli chcecie tego samego co ja. 

Zwykłego, prostego życia. Bez zadęcia. Małych rzeczy, drobnych przyjemności. Tych samych twarzy wokół. Chcecie. Docenić chwilę ciszy i głośny tupot małych stóp o 7 rano. Smak kawy i uścisk dłoni- tej małej i tej dużej. I każdą chwilę swojej (nie)zwykłej codzienności.



Z szafy Miesia:

Płaszczyk, kolorek rewelacja, krój chyba jednak mało męski, myślę, że przerzucimy się na pomarańczową marynarę:) I będziemy wnioskować o proste, chłopięce płaszczyki na wiosnę, bo świetna gruba dresówka, fajne wykonanie no i ten kolor, cudny! Helwiś (fb
Bluza, nasza ulubiona- Wata Cukrowa
Spodnie, nie do zdarcia, na Mieszku od 1,5 roku i jak nowe:) maby4baby
Trampki- h&m
Papcie- Slippers Family, Miesio orzełkiem zachwycony:)

kocyk- Zara home
poduszka- CM like a bird (fb)
królicza podusia- Łasica handmade

środa, 15 października 2014

15 października.


W ten dzień, bardziej niż w jakikolwiek inny, cieszę się, że jesteś tu z nami. I nawet kiedy przyłapuję Cię na kolejnej psocie, robię groźną minę i udzielam reprymendy, nawet wtedy, gdy po raz trzeci (ostatni!) proszę o posprzątanie klocków i umycie rąk. Nawet, gdy zaczynam tracić cierpliwość do Twoich zwariowanych pomysłów... Myślę tylko o tym, że jesteś naszym Cudem.


wtorek, 14 października 2014

Mama też czyta / 1

Książki nigdy nie były moją pasją czy jakąś wyjątkową chwilą w moim dniu, ot moją codziennością, czymś tak potrzebnym do życia jak jedzenie czy spanie. W dzieciństwie czytałam pod kołdrą, bo dnia nigdy nie starczyło bym była usatysfakcjonowana ilością przeczytanych stron. Lata leciały a ja połykałam książki w coraz szybszym tempie. Kupowałam, pożyczałam od znajomych, chodziłam do biblioteki. Nosiłam wszędzie ze sobą, czytałam rano przed wyjściem z domu, w autobusie, na przystanku, popołudniami i wieczorami. Każda pora była dobra, dzień bez chociażby kilku stronic był dniem straconym. Potem pojawił się On i beletrystykę zastąpiła literatura dziecięca i poradniki, w których szukałam instrukcji obsługi tego małego człowieka oraz przepisu na bycie idealną matką. Nie znalazłam. Pojawiła się ona- praca- czytałam więcej literatury fachowej. Teraz czytam mniej niż kiedykolwiek w życiu- dziecko, rodzina i znajomi, praca, zdjęcia, blog- ukradły sporo czasu książkom. Znacie to, prawda? Na szczęście nie mamy telewizora. Rozsmakowaliśmy się więc w książkowych wieczorach. Ramię w ramię, z pyszną herbatą w kubku i mieszanką studencką w miseczce- czytamy. Lubię czytać o kobietach, rodzinach, ludziach. Relacje międzyludzkie, to temat który mnie interesuje. Lubię kiedy autor potrafi wykreować prawdziwych bohaterów i żywe emocje. Takie książki, z którymi ciężko się rozstać... Póki co nie mam energii na bardzo ambitne tytuły, omijam również wyjątkowo depresyjne pozycje (np. książki o zmaganiach z  chorobami- wyjątkowy wysyp takowych ostatnio! Zauważyliście?)
A Wy? Jakie książki lubicie? Podrzućcie tytuły/ linki, przyda nam się jakaś jesienna baza książkowa. Czy jest coś lepszego niż koc i książka, gdy szarówa za oknem? :)


Wrzesień i początek października, to trzy tytuły: "Zatoka o północy", "Botanika duszy" i "Samotność ma twoje imię".

Zatoka o Północy. O relacjach między matką a córką, o trudnej konfrontacji z przeszłością. O beztroskim dzieciństwie i wydarzeniu, które je przerywa i nieodwracalnie zmienia wszystko. Już od pierwszych stron wiedziałam, że z Marią, Julią i Lucy nie będzie łatwo się rozstać... Pochłonęłam w dwa dni :) To jedna z tych książek, którą przekazujemy sobie z rąk do rąk- czytała Mama, czytałam ja, teraz czyta moja Babcia.

Botanika Duszy. Kupiłam ją dla Mamy, pasowała mi do Niej okładka i tytuł. Po prostu. Spodziewałam się czegoś w stylu hitu Elizabeth Gilbert "Jedz, módl się, kochaj", ale książka mnie zaskoczyła. Pozytywnie. Botanika duszy, to zupełnie inny klimat, choć muszę przyznać, że nie zawsze mój. Robiłam sobie przerwy, nie do końca mogłam się wczuć w losy Almy, której samotne życie koncentrowało się wokół nauki i badania mchów. Zawsze jednak do niej wracałam i ostatnią stronę zamykałam z żalem- że to już koniec. Ta beletrystyczna książka jest bardzo... naukowa. Jeżeli lubicie takie - polecam.

Samotność ma twoje imię. Nowość wydawnictwa Zysk i S-ka. Idealna pozycja na jesienne wieczory. Niby o samotności (także o tym, że samotnym można być w domu pełnym ludzi), a zarazem tak ciepła. W tej książce przeplatają się losy kobiet w różnym wieku, z różnym bagażem doświadczeń. Myślę, że każda z nas (tak, to typowo babska książka) znajdzie tu coś dla siebie, fragmenty swojej własnej historii... Brzmi banalnie, ale właśnie banalnie nie jest, to nie jest książka jakich wiele. Zaczęłam czytać wczoraj, jestem w połowie i już żałuję, że zaraz się skończy. 

Czytam też poradniki fotograficzne- cztery jednocześnie;) Tej lekturze jednak przysługuje osobny post. Już wkrótce się za niego zabiorę, a jeśli ktoś akurat szuka poradnika dotyczącego fotografii (np. dziecięcej)- kieruję do wydawnictwa Helion- mają duży wybór.


A do książki najlepiej pasuje kawa i jesienne ciasto dyniowe... :)


* na zdjęciach 2 i 3 (otwarte książki) - nie opisane tytuły a "Pałac Północy" i "Pieśń o poranku", może o nich też kiedyś napiszę;)

niedziela, 12 października 2014

Czytamy sobie.




Książki, których miałam nie pokazywać. Bo Pana Pierdziołkę znają chyba wszyscy? Miesio zna od ponad roku i zaśmiewa się przy Pierdziołce do łez. A skoro, całkiem niedawno, dołączyła do kolekcji część trzecia- "Sny i tobołki pana Pierdziołki" - kolekcję z czystym sumieniem pokazuję! 
Pierdziołkową serię zapoczątkowała Miesiowa Babcia, kupując Mu część pierwszą. Dobrze zrobiła, bo ja bym chyba tych książeczek nie kupiła. I zrobiłabym błąd. Pan Pierdziołka, to zbiór śpiewanek i wyliczanek. Spotkamy tu wierszyki z naszego- rodziców i dziadków- dzieciństwa. Jadą, jadą misie, ojciec Wirgiliusz, panie Janie, siała baba mak, pieski małe dwa, wpadła gruszka do fartuszka i wiele innych klasyków. Wszystkie w jednym miejscu! Niektóre, dawno temu zapomniane, odkrywam z Miesiem na nowo. Każdy tom zawiera coś na deser- niegrzeczne wyliczanki. Niektóre czytamy (podmieniając niegrzeczne słowa grzecznymi), inne zostawiamy sobie na zaś, bo nasz przekorny Syn ma wrodzony talent do podłapywania (a potem nadużywania!) zakazanych słówek. A takowe można spotkać w niegrzecznych wyliczankach, na przykład w wyliczance mojego dzieciństwa "Wpadła bomba do piwnicy, napisała na tablicy ES o ES- GŁUPI pies. Jeden oblał się benzyną, drugi dostał w łeb cytryną, a trzeciego gonią psy i wypadniesz raz, dwa trzy.")


Książki o Panu Pierdziołce-  ZYSK I S-KA Wydawnictwo
Poducha w sowy-  CM like a bird  (fb)- to nowość w naszym kąciku czytelniczym. Duża, kolorowa i mięciutka. Do spania za duża, ale w dzień się z nią nie rozstajemy, wsuwamy pod plecki i czytamy, czytamy, czytamy... Świetnie sprawdza się też do nauki liczenia (liczymy sowy żółte, turkusowe, niebieskie, z niebieskimi uszkami, czerwonymi łapkami itp.)
Poducha królik- Łasica hand-made
Kapa- Dom Artystyczny