Zwykłego, prostego życia. Bez zadęcia. Małych rzeczy, drobnych przyjemności. Tych samych twarzy wokół. Chcę.
Docenić chwilę ciszy i głośny tupot małych stóp o 7 rano. Smak kawy i uścisk dłoni- tej małej i tej dużej. I każdą chwilę mojej (nie)zwykłej codzienności.
Często piszecie, że wiem co w życiu ważne, że umiem docenić małe rzeczy i w zwyczajności niezwyczajność dostrzec. To miłe. I czasami faktycznie "umiem", "wiem". Ale pocieszę Was, że w praktyce właśnie (tylko? aż?) czasami.
Bywają chwile, że to co powinno cieszyć- irytuje. Ciężko odnaleźć promień słońca w szarym dniu. Chce się czegoś co tak naprawdę do szczęścia potrzebne nie jest.
I wtedy zaczynam walkę sama z sobą. O to by cieszyć się moim zwykłym, dobrym dniem. A czasami pomaga mi w tym los. Na przykład, kiedy przejeżdżamy przypadkowo tamtą drogą... Pod tamtymi oknami, za którymi przeżyliśmy piekło. Nie dlatego, że uwięzieni z naszym wulkanem energii w szpitalu, a za oknem słoneczne lato. Nie dlatego, że gorączka, że kroplówka, że krew pobierana codziennie. Dlatego, że czekaliśmy (kolejny już raz) na diagnozę. Możliwe, że najgorszą. I dlatego, że nikt nie wiedział jak to się skończy.
Los uśmiechnął się do nas, sprawił, że najgorsza diagnoza nie nadeszła i wszystko skończyło się dobrze. Tamte dni są tylko wspomnieniem. I kiedy przejeżdżamy dziś tamtą drogą, zaglądamy w tamte okna- pukam się w czoło. "Głupia, oj głupia, masz przecież wszystko!".
Pracuję nad tym by dostrzegać piękno w najzwyklejszych chwilach. Bez takich wspomnień, bez tamtej drogi. Ot tak po prostu.
To dlatego spisuję sobie tutaj te szczęśliwości, to forma ćwiczenia, które polecam i Wam. Oczywiście tylko jeżeli chcecie tego samego co ja.
Zwykłego, prostego życia. Bez zadęcia. Małych rzeczy, drobnych przyjemności. Tych samych twarzy wokół. Chcecie. Docenić chwilę ciszy i głośny tupot małych stóp o 7 rano. Smak kawy i uścisk dłoni- tej małej i tej dużej. I każdą chwilę swojej (nie)zwykłej codzienności.
Z szafy Miesia:
Płaszczyk, kolorek rewelacja, krój chyba jednak mało męski, myślę, że przerzucimy się na pomarańczową marynarę:) I będziemy wnioskować o proste, chłopięce płaszczyki na wiosnę, bo świetna gruba dresówka, fajne wykonanie no i ten kolor, cudny! Helwiś (fb)
Bluza, nasza ulubiona- Wata Cukrowa
Spodnie, nie do zdarcia, na Mieszku od 1,5 roku i jak nowe:) maby4baby
Trampki- h&m
Papcie- Slippers Family, Miesio orzełkiem zachwycony:)
kocyk- Zara home
poduszka- CM like a bird (fb)
królicza podusia- Łasica handmade
Ja chcę tylko tych małych rzeczy, które dają taką wielką radość...
OdpowiedzUsuńZdrowia przede wszystkim. Bez tego wiele nie można. I znam ten okropny czas, kiedy go nie było i świat wywrócił się do góry norgami. Zaczyna się wtedy dostrzegać zupełnie inne źródło szczęścia. I cieszą inne rzeczy... te małe, dla innych zwyczajne, lub nawet nie dostrzegane.
Tak, zdrowie. Reszta jest w głowie i można swoją szczęśliwość wypracować. Ale bez zdrowia nie ma nic...
UsuńPost taki mi bliski...ja żeby nauczyć cieszyć się z małych rzeczy musiałam najpierw dostrzec tragedię,nie swoją,nie naszą,ale bliskiej koleżanki dopiero wtedy doceniłam co mam...
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zawsze mega ♥
Dziękuję.
UsuńMnie strasznie dołują tragedie wokół. Staram się od nich odciąć. Niemniej motywują do tego by cieszyć się chwilą.
Mistrzyni słowa, mistrzyni obrazu:-)
OdpowiedzUsuń