Książki nigdy nie były moją pasją czy jakąś wyjątkową chwilą w moim dniu, ot moją codziennością, czymś tak potrzebnym do życia jak jedzenie czy spanie. W dzieciństwie czytałam pod kołdrą, bo dnia nigdy nie starczyło bym była usatysfakcjonowana ilością przeczytanych stron. Lata leciały a ja połykałam książki w coraz szybszym tempie. Kupowałam, pożyczałam od znajomych, chodziłam do biblioteki. Nosiłam wszędzie ze sobą, czytałam rano przed wyjściem z domu, w autobusie, na przystanku, popołudniami i wieczorami. Każda pora była dobra, dzień bez chociażby kilku stronic był dniem straconym. Potem pojawił się On i beletrystykę zastąpiła literatura dziecięca i poradniki, w których szukałam instrukcji obsługi tego małego człowieka oraz przepisu na bycie idealną matką. Nie znalazłam. Pojawiła się ona- praca- czytałam więcej literatury fachowej. Teraz czytam mniej niż kiedykolwiek w życiu- dziecko, rodzina i znajomi, praca, zdjęcia, blog- ukradły sporo czasu książkom. Znacie to, prawda? Na szczęście nie mamy telewizora. Rozsmakowaliśmy się więc w książkowych wieczorach. Ramię w ramię, z pyszną herbatą w kubku i mieszanką studencką w miseczce- czytamy. Lubię czytać o kobietach, rodzinach, ludziach. Relacje międzyludzkie, to temat który mnie interesuje. Lubię kiedy autor potrafi wykreować prawdziwych bohaterów i żywe emocje. Takie książki, z którymi ciężko się rozstać... Póki co nie mam energii na bardzo ambitne tytuły, omijam również wyjątkowo depresyjne pozycje (np. książki o zmaganiach z chorobami- wyjątkowy wysyp takowych ostatnio! Zauważyliście?)
A Wy? Jakie książki lubicie? Podrzućcie tytuły/ linki, przyda nam się jakaś jesienna baza książkowa. Czy jest coś lepszego niż koc i książka, gdy szarówa za oknem? :)
Wrzesień i początek października, to trzy tytuły: "Zatoka o północy", "Botanika duszy" i "Samotność ma twoje imię".
Zatoka o Północy. O relacjach między matką a córką, o trudnej konfrontacji z przeszłością. O beztroskim dzieciństwie i wydarzeniu, które je przerywa i nieodwracalnie zmienia wszystko. Już od pierwszych stron wiedziałam, że z Marią, Julią i Lucy nie będzie łatwo się rozstać... Pochłonęłam w dwa dni :) To jedna z tych książek, którą przekazujemy sobie z rąk do rąk- czytała Mama, czytałam ja, teraz czyta moja Babcia.
Botanika Duszy. Kupiłam ją dla Mamy, pasowała mi do Niej okładka i tytuł. Po prostu. Spodziewałam się czegoś w stylu hitu Elizabeth Gilbert "Jedz, módl się, kochaj", ale książka mnie zaskoczyła. Pozytywnie. Botanika duszy, to zupełnie inny klimat, choć muszę przyznać, że nie zawsze mój. Robiłam sobie przerwy, nie do końca mogłam się wczuć w losy Almy, której samotne życie koncentrowało się wokół nauki i badania mchów. Zawsze jednak do niej wracałam i ostatnią stronę zamykałam z żalem- że to już koniec. Ta beletrystyczna książka jest bardzo... naukowa. Jeżeli lubicie takie - polecam.
Samotność ma twoje imię. Nowość wydawnictwa Zysk i S-ka. Idealna pozycja na jesienne wieczory. Niby o samotności (także o tym, że samotnym można być w domu pełnym ludzi), a zarazem tak ciepła. W tej książce przeplatają się losy kobiet w różnym wieku, z różnym bagażem doświadczeń. Myślę, że każda z nas (tak, to typowo babska książka) znajdzie tu coś dla siebie, fragmenty swojej własnej historii... Brzmi banalnie, ale właśnie banalnie nie jest, to nie jest książka jakich wiele. Zaczęłam czytać wczoraj, jestem w połowie i już żałuję, że zaraz się skończy.
Czytam też poradniki fotograficzne- cztery jednocześnie;) Tej lekturze jednak przysługuje osobny post. Już wkrótce się za niego zabiorę, a jeśli ktoś akurat szuka poradnika dotyczącego fotografii (np. dziecięcej)- kieruję do wydawnictwa Helion- mają duży wybór.
A do książki najlepiej pasuje kawa i jesienne ciasto dyniowe... :)
* na zdjęciach 2 i 3 (otwarte książki) - nie opisane tytuły a "Pałac Północy" i "Pieśń o poranku", może o nich też kiedyś napiszę;)
Nie, nie ma nic lepszego niż kocyk i książka, gdy szarówa za oknem :-) Odkąd mam Kindla to trochę kiepsko u mnie z tytułami, bo nie widzę ich za każdym razem gdy sięgam po czytadło :-) Po prostu czytam, kończę, wybieram następną, czytam, kończę...
OdpowiedzUsuńAktualnie czytam http://lubimyczytac.pl/ksiazka/218422/bezmyslna.
Czekam na trzecią część ("Przystań Julii") kwiatowej serii Katarzyny Michalak, po przeczytaniu pierwszej http://lubimyczytac.pl/ksiazka/193027/ogrod-kamili i drugiej http://lubimyczytac.pl/ksiazka/203771/zacisze-gosi
W kolejce na mnie czekają http://lubimyczytac.pl/ksiazka/227753/podroz-na-sto-stop i http://lubimyczytac.pl/ksiazka/219344/lawendowy-pokoj
Polecam http://lubimyczytac.pl/ksiazka/48184/bikini
Przy następnym Twoim książkowym wpisie pozwolę sobie dodać kolejny tego typu komentarz, więc na dziś koniec :-)
Och, Kochana Twój post z nieba mi spadł! :-)
OdpowiedzUsuń1/ Moja mama ma na balkonie 2 ogromniaste dynie i ostatnio poleciła mi znaleźć dobry przepis na ciasto dyniowe. No to mam! :-)
2/ Kocham książki!!! Odkąd jest Ewka to, jak sama wspomniałaś, czasu na czytanie mniej.... aleee daję radę. Wypożyczam książki (najczęściej 1 sztukę, bo zauważyłam, że więcej książek mnie demotywuje) w bibliotece. Lubię chodzić między regałami i szukać, szukać... Nie przeszkadza mi podejrzliwy wzrok Pani bibliotekarki ("co ona tam tak długo???...). Lubię książki wiejskie, sielskie o rodzinie, pokoleniach, uczuciach, relacjach międzyludzkich. Obowiązkowy jest też motyw tajemnicy. Książka, oprócz odpowiedniej treści, musi też spełniać moje (jakby to nazwać?) hmmm wymagania dodatkowe. Książka musi być czysta, z ładną okładką, z odpowiednią czcionką (nie za dużą, nie za małą), w miarę nowa. Zanim zacznę czytać książkę wypożyczoną z biblioteki, rozbieram ją z tej ohydnej foliowej okładki. Potem czytam, odrywam się od mojej codzienności, jestem w innym świecie......
Podobno Umberto Eco powiedział "Kto czyta książki, żyje podwójnie". A ja dodam, że książka to magia. Żałuję tylko, że tak rzadko mogę sobie pozwolić na zakup własnej książki (zawsze jest jakiś inny, ważniejszy wydatek).
Gorąco polecam Ci książkę, która ostatnio dała mi wiele przyjemności: Sabina Czupryńska "Kobiety z domu Soni".
Pozdrawiam. :-)
Pyszny jest też kompot z jabłka i dyni- jak mi zostanie potem ten miąższ, to w necie szukam przepisu na takie ciasto z dynią w postaci ugotowanego miąższu a nie surową:)
UsuńPrzeczytam na pewno, a Ty sięgnij po Zatokę o północy!:)
Aha... Poczytałam opis tej książki. To właśnie moje klimaty. Będę na nią polować. Dzięki.
UsuńDobra to pierwsza dynia na ciasto, a druga na kompot. ;-)
'Botanike duszy' widziałam na innym blogu. Zainteresował mnie tytuł, ale w komentarzach nie miał raczej pozytywnej opinii.
OdpowiedzUsuńOstatnio przeczytałam (prawie) nową Grochole i zawiodła mnie strasznie ta książka...
Szukam czegoś, co mnie wciągnie na całego. Tak, jak moja ukochana Roma Ligocka :)
Ona się może nie podobać, jeśli ktoś oczekuje podobnej do "Jedz, módl się, kochaj". Dla mnie trochę za toporna, ale ostatecznie pochłonął mnie świat Almy. Na pewno świetnie przemyślana, mądra, dobra książka. Ale ja po męczącym dniu szukam czegoś lżejszego, bardziej kobiecego;)
UsuńPrzypomniałaś mi o tym, że ja też tak zawsze...tak zawsze czytałam. Dokładnie tak samo- pod kołdrą,w autobusie,wszędzie... Teraz przy tej mojej dwójce wieczorem padam..ale muszę się zmobilizować. Telewizora nie mamy tak jak Wy:) wiec braknie dusze z nas;)) ściskam i żałuję,że tak daleko bo na dyniowe ciasto to bym się wprosila;)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja dopiero ostatnio znów wpadłam w ciąg czytania. Wcześniej, od kiedy Miesio się pojawił, bywało mizernie. BARDZO mi moich książek brakowało!
UsuńOdnośnie książek o fotografii to mam u siebie dokładnie te same 2 pierwsze pozycje ;) Chętnie bym wyrzuciła TV może zmobilizowała bym się do częstszej wieczornej lektury ;) Polecam Jeździec Miedziany P.Simmons, nie można się oderwać ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie P.Simmons czytałam Pieśń o poranku- mam mieszane uczucia. Jeździec Miedziany- koleżanki bardzo polecają, więc spróbuję.
UsuńNa pewno nie pożałujesz, 2 pierwsze części nie można się oderwać, trzecia naciągana i do tej pory jej nie przeczytałam ;)
UsuńZ takich wciągających kobył polecam również sagę Zmierzch...czytałam aż wzrok odmawiał ;)
UsuńOboje z mężem sporo czytamy i sporo na książki wydajemy. To taka nasza słabość. Hanka w sumie przesiąka chyba powoli tym czytaniem bo sięga po książki bardzo chętnie póki co. Ostatnio z biblioteki przyniosłam "Fridę". Pochłonęłam ją jednym tchem i na pewno na długo zostanie w mojej pamięci. Teraz czytam bardzo polecaną przez koleżankę "Żelazną orchideę" ale szału nie robi. Liczyłam, że mnie porwie tak jak kiedyś "Jeździec miedziany" ale chyba się przeliczyłam. Lubię książki o ludziach. O ich doświadczeniach, historiach, momentach, które zmieniły ich życie. O "Lilka" Kalicińskiej jest piękna. Wzruszyła mnie bardzo jakiś czas temu ale w sumie tam też choroba w tle więc nie wiem czy Ci polecać skoro takie omijasz.
OdpowiedzUsuńJeździec- muszę przeczytać skoro tak polecacie! :)
UsuńDzisiaj całe popołudnie spędzilismy pod kocem, ze stosem książek do czytania. Z małą przerwą na puzzle i zgadywanki. Deszcz za oknem i człowiek od razu pod kocem się zakopuje. Z książkami foto mam tak samo ;) A do Mamarazzi na pewno będę wracać. Czekam na wpis fotograficzny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńZ książek, które ostatnio pochłonęłam polecam "Alibi na szczęście" i kontynuację, "Irlandzki sweter", "Lilkę"Kalicińskiej, "Służące". Jeśli lubisz kryminalne wątki to polecam serię Camillii Lackberg. Lubię podpatrywać, co czytają inni. Na ciekawe pozycje można trafić ;)
Lackberg czytałam, ale wolę kryminalne wątki w typowym dramacie psychologicznym:)
Usuńoj, wpis dla mnie ;-))) uwielbiam czytać (mimo, ze mam telewizor ;-)) )
OdpowiedzUsuńZ moich ostatnich odkryć - "Motylek" Katarzyny Puzyńskiej, kryminał, bardzo udany debiut autorki, fajnie zbudowane napięcie, dużo nieoczywistości, trochę dreszczyku, trochę psychologii
i "Przewrotność dobra" Jolanty Kwiatkowskiej - bardzo wciągająca, dająca do myślenia, momentami porażająca;
Często powracam do książek Moniki Szwai, które są moim balsamem na wszystkie bolączki duszy; do serii McCall Smitha o kobiecej agencji detektywistycznej, serii o Zawrociu Hanny Kowalewskiej, Cukierni pod Amorem Gutowskiej - Adamczyk, książek Fannie Flagg, Marshy Mehran, Anny Szepielak, Mai Kotartskiej i Marty Obuch.
Lubię też książki Romy Ligockiej, ale to już oczywiście inny kaliber, niz wymienione powyżej powieści
Pozdrowienia!
Hanna Kowalewska- UWIELBIAM!!!
UsuńCiasto z dynią. Pyszności.
OdpowiedzUsuńTo prawda, korci mnie żeby dziś zrobić:)
UsuńWspaniały blog. Nie ma co ukrywać. Dodaje wiec do obserwowanych i z niecierpliwością czekam na nowe posty.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńSpoglądam na listę ostatnio przeczytanych książek i chciałabym Ci polecić dwie (tej samej autorki). Pierwsza to "Motyl", a druga "Lewa strona życia". Lisa Genova opowiada historie dwóch kobiet dotkniętych chorobą (w "Motylu" bohaterka - profesor Harvardu - cierpi na wczesną postać Alzheimera, w drugiej książce opisane są zmagania matki bodaj trojga dzieci z zespołem nieuwagi stronnej - wcześniej nie wiedziałam, że takie zaburzenie w ogóle istnieje - fascynująca sprawa). Przy czym, zaznaczam, nie są to książki medyczne (chociaż L. Genova jest doktorem neurologii), ale powieści obyczajowe z dużą dawką wiedzy. A przede wszystkim warto zaznaczyć, że autorka przyjęła perspektywę osoby chorej, co naprawdę uruchamia w czytelniku duże pokłady empatii.
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko dodam, że te pozycje nie są depresyjne. ;)
Usuń