czwartek, 11 września 2014

Tylko tak.


Chorowanie bez strachu i bez walki, to dla  nas ciągle nowość. Dlatego delektujemy się tym zwyczajnym chorowaniem. Z temperaturą, która schodzi po nurofenie. Z tym, że wiadomo co Mu jest. Z dobrym samopoczuciem, humorem i apetytem. Mówię o nas, rodzicach, bo Miesiowi wszystkie trzy wymienione zarówno przy 40 stopniach, jaki i podczas dłuuugiego pobytu szpitalu, dopisywały;) Z wylegiwaniem się w łóżku do 11-tej, z czytaniem książek, z popołudniowymi odwiedzinami Dziadków i Cioci. Z herbatą malinową, z wyklejaniem i z maratonem bajek, gdy już braknie sił na cokolwiek innego. Jeśli chorować, to tylko tak:) 


Znacie książeczki o Basi (te z zadaniami)? Rewelacja! Miesio uwielbia rozwiązywać zadania (oprócz tych z kolorowaniem w roli głównej;)) i mamy masę takich książeczek, ale ta o Basi wyjątkowa. Kupiona w biedronce za 8 zł (a zadań i naklejek cała masa), żałuję, że nie wzięłam wszystkich trzech części.

O książeczce, która tu tylko mignęła ("Niezapominajek") wkrótce będzie. W następnym wpisie będzie też o spodniach, póki co ciiii, bo kolekcja jeszcze nie ujrzała światła dziennego:)

Za nasz ulubiony talerzyk na przekąski (Silly), dziękujemy Kidy.pl

Balon i gitara, to łupy z zielonogórskiego winobrania:) Księciulo dostał od Pani Doktor pozwolenie na niedzielną karuzelę, więc zaciskamy kciuki żeby gorączka już nie wróciła:)

21 komentarzy:

  1. Chorwanie w dzieciństwie wcale nie było takie złe, zwlaszcza, że mialo sie wtedy miało się mamę jakby na wyłączność :)
    My póki co zdrowi, a wam życzymy szybkiego powrotu do formy !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak byłam mała to bardzo lubiłam chorować, tzn nie pamiętam czasów kiedy byłam tak całkiem mała a takie gdzieś około 5-6 lat potem już nie było tak fajnie odrabianie zaległości, przepisywanie zeszytów.
    My tak jak Wy chorzy tylko razy dwa ehhh dwa dni w przedszkolu i znów tydzień w domowym więzieniu :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Chorubska okropna sprawa, oby jak najmniej. U nas przez 21 miesięcy Izy tylko dwa razy był stan podgorączkowy, odpukać w niemalowane oby jak najdłużej

    OdpowiedzUsuń
  4. My też jednak na chorobowym. Jedna infekcja na drugą się nałożyła:-( Kaszel przerażający, ale osluchowo czysto, co dało matce wielką ulgę, bo ja od wczoraj sztywna ze strachu.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ciocia gapa jakich mało!!! W całym wrześniowym zamieszaniu i zabieganiu dopiero w samochodzie po wyjściu od Was zorientowała się, że przyszła do chorego dziecka bez prezentu!!! Już lepiej nie chorujcie, bo widzisz, że ja się nie nadaję na takie chorobowe odwiedziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może przyjdę jutro się poprawić? :-)

      Usuń
    2. Kochana, przyjść możesz, ale prezent niepotrzebny:) Najważniejsze, ze Go wygilgotałaś i dałaś trochę śmiechu - na pewno pomoże w zdrowieniu bardziej niż prezenty:))

      Usuń
  6. O tak, takie chorowanie jest całkiem nie najgorsze jeśli tylko bez antybiotyku, nie za często i gdyby jeszcze ta głowa wolniejsza od pracy była =)
    No i w październiku mogliby sobie darować, co by spotkanie się udało =)))
    Ps. Ja piszę i piszę, a Ty nic a nic =(

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam ten strach... Jakby każda choroba naszych dzieciaków tak wyglądała... Miałabym mniej siwych włosów na głowie... Tosia zaliczyła dokładnie 9 dni w szkole i niestety już ją choróbsko dopadło... A o Tymona zamartwiam się odkąd jest z nami... Ciągle szpitale... i lekarze ... Ale cóż maluchy muszą się wychorować... A my musimy być mocne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Chłopcy chyba częściej mają szpitalne doświadczenia:/ Zdrówka k(t)ochani!

      Usuń
  8. Strach mnie ogarnia na samą myśl o szpitalu. Odwlekam nasz pobyt, jak tylko mogę, ale niestety jest nieunikniony. A tylko trzy dni nas czekają. Na szczęście, do tej pory Mateusz znosił je lepiej ode mnie. Oby to się nie zmieniło.
    A Mieszkowi życzę dużo zdrowia. U nas też już przedszkolny gil się pojawił :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuś, zapraszam na szpitalny post i mówię Ci- móc się na to dobrze przygotować, to już coś:) http://karolinawierzykowska.blogspot.com/2014/03/z-dzieckiem-w-szpitalu-jak-przetrwac.html
      A co Was konkretnie czeka? Jeśli w ogóle mogę spytać? Co do tego odkładania- czasem lepiej przetrwać i mieć za sobą. Nasz rekord to ponad miesiąc... Niewiedza co Mu dolega i branie pod uwagę najgorszych wariantów- okropność, ale sam szpital da się przeżyć. Milion kciuków w Waszą stronę wysyłam, Kochana!!!

      Usuń
    2. To prawda, że z dwojga złego lepiej być przygotowanym na szpital, niż trafić tam na wariata. Za każdym razem przeprowadzamy z Mateuszem akcję przedszpitalną, żeby wiedział, co go czeka. Inaczej sobie nie wyobrażam.
      Tym razem czeka nas rezonans magnetyczny głowy w narkozie. Odwlekam, bo to nie jest pilna sprawa, a w maju miał tomografię, więc próbuję ograniczyć ilość promieniowania. No i nie robię tego na własną rękę, bo kosultuję z pediatrą każdą swoją decyzję. Inna sprawa, że od czerwca nie ma wolnych terminów na MRI ;) Pobyt na neurochirurgii do najłatwiejszych nie należy, ale cóż zrobić?
      Karolina, a co dolegało Mieszkowi? Mam nadzieję, że wyszedł na prostą już i nie będzie się za nim wlokło widmo choroby.
      I to prawda, że niewiedza, co dolega dziecku jest najgorsza.
      Dzięki za kciuki! Za Was także trzymam :*

      Usuń
    3. Kochana, tak mi przykro, że też macie szpitalne boje za sobą ( myślałam, że to jednorazowa akcja - ta przed Wami). My mieliśmy tomograf brzuch pod narkozą, ale rezonans dłużej trwa, prawda? Za to ponoć lepszy obraz, no i brak promieniowania- to plusy. U nas problemy od urodzenia. A może już przed. Z 6 hospitalizacji w ciąży i z 6 poza brzuchem:/ Wcześniak, ale 36 tc- nieźle, bo pierwszy raz na porodówce w 23 byliśmy. Potem mega żółtaczka- zbijana 2 m-ce, przy jej okazji wykryta znaczna anemia (hgb 8, od 7 transfuzja, cudem udało się bez, bo udało się go lekami wyprowadzić na 10). Potem notorycznie złe wyniki krwi i wykluczanie (uff) kolejnych chorób. Rok temu ponad miesiąc wysoka gorączka i kompletny brak pomysłu lekarzy co to. W końcu okazało się, że zapalenie jelit i powiększone węzły w brzuszku. Pół roku później węzły chłonne na szyi wielkości dużych śliwek... Znów badania czy to nie najgorsze... W marcu Poznań i badania nad odpornością- jest ok. Teraz obserwacja morfologii i być może badania czy nie ma problemów z wchłanianiem. Póki co ma najlepszą morf w życiu (hemoglobina 11!), ale lekarz twierdzi, ze powinna się ta morfologia wyprostować, że u 3- latka powinna być już inna, a tu dalej podwyższone limfocyty, mało płytek i inne hocki-klocki, od których siwych włosów na głowie przybywa i przybywa:( Teraz ja się rozpisałam:)

      Usuń
    4. O matko, nie miałam pojęcia, że macie za sobą taką chorobową batalię. Dużo sił Wam życzę i zdrowia dla Mieszka!

      U nas też problemy od urodzenia. Wcześniak z 37tc, więc co to za wcześniak, nie? Jednak lekarze orzekli, że wcześniak, bo hypotrofia, bo niska waga, bo wygląda na wcześniaka i tak go należy traktować. W 4 tygodniu życia zaczęły się płacze i krzyki, więc byliśmy pewni, że to kolka. Ale później doszły wymioty i gorączka. Codzienne wizyty i telefony do pediatry, w końcu szpital załatwiony po znajomości. 4 dni strachu, bo nikt nie wiedział, co to. I diagnoza, która zwaliła nas na kolana. Wodogłowie pokrwotoczne. Transport Erką do Łodzi. 4 tygodnie na nerochirurgii i wyszliśmy do domu pełni nadziei, że samo się wchłonie. Miesiąc później operacja i założona zastawka w głowie, bo jednak się nie wchłonęło. Rok rehabilitacji, ćwiczeń, konsultacji i strachu przy każdym zwymiotowanym posiłku. Strachu, czy Mati będzie się dobrze rozwijał. Po roku lekko odetchnęliśmy, bo najgorszy podobno pierwszy rok. Po dwóch latach kamień spadł nam z serca, że obyło się bez komplikacji, ponownych operacji i wymiany zastawki. Teraz jest ok. Żyjemy w miarę normalnie, bo jednak co roku ta neurochirurgia nas czeka. Mateusz rozwija się super, a niewielkie przypadłości, jak nadpobudliwość, czy seplenienie są niczym w porównaniu z tym, co mogłoby być. Z takimi problemami poradzimy sobie. Oby tylko więcej nie przechodzić tego koszmaru.

      Obyście i Wy mieli już pewność, że Mieszko jest zdrowy i mogli odetchnąć z ulgą.

      Ps. Zwierzenia na miarę "Opowiem ci moją historię" ;)

      Usuń
    5. Haha, dokładnie, miałam nadzieję, że Wasza historia z tych lekkiego kalibru, a tu figa:(
      Wiesz, mam wrażenie, że te wcześniaki- nie wcześniaki gorzej sobie radzą czasami niż właściwe wcześniaki (nie mówię oczywiście o bardzo skrajnych). Przynajmniej u nas stwierdzono, że ta silna anemia i niepokojące parametry utrzymujące się do dziś to echo wcześniactwa ( i mojej anemii w ciąży) A to był już 36/37 tydzień przecież! Trzymajcie się zdrowo kochani! ps. u nas też nadpobudliwość drobna i drażliwość- mam wrażenie, ze to echo wielokrotnej hospitalizacji...

      Usuń
    6. Ja też odnoszę takie wrażenie. A tych wcześniaczków coraz więcej, niestety.
      U nas też wszystko zrzucają na wcześniactwo i hypotrofię. Bo niedojrzały układ nerwowy, organizm słaby itp. Aż wierzyć się nie chce, że są wcześniaki z 30 tc, które wychodzą z wcześniactwa bez szwanku na zdrowiu. A z nadpobudliwością walczymy i jest coraz lepiej :)
      Zdrówka Kochani :*

      Usuń