Kochani, wiem, że zaniedbuję bloga ostatnio, ale działo się u nas dużo. Przedszkole, praca. Ot, zwykła codzienność, a także pewien projekt który zabrał mi sporo wolnych chwil (o tym wkrótce). Na dokładkę chorowanie, które całkiem odebrało nam siły. Aparat zdążył się nawet zakurzyć, chyba pierwszy raz w życiu ;) Dziś kurz z niego zdmuchnęłam i zrobiłam kilka zdjęć naszych nowości książkowych. Tych Miesiowych i mamowych. Na pierwszy ogień nowości w małej biblioteczce. Idealne na nasz ostatni dzień chorowania, kiedy to jeszcze jesteśmy w domu, ale już mamy więcej siły i chęć, by wstać z łóżka i coś zrobić. Dzięki nim nudy nie było!
1. "Zeszytowy trening mowy, czyli ćwiczenia logopedyczne dla dzieci", to 64 strony dobrej zabawy! Dzisiaj ta książeczka uratowała nas przed chorobową nudą. Zrobiliśmy kilka zadań, a jeszcze wiele jesiennych wieczorów z nią spędzimy :) Ćwiczenia głosek ( m.in.: k, g, l, ś, ź, ć, dź, s, z, c, dz, sz, ż, cz, dż, r) podzielone są na różne stopnie trudności, kategorie wiekowe. Książeczka zawiera też wiele wskazówek dla rodziców, dowiemy się między innymi tego kiedy pójść z dzieckiem do logopedy. Oprócz ćwiczeń wspomagających rozwój mowy, znajdziemy tu też sporo ćwiczeń grafomotorycznych, rozwijających słuch fonemowy oraz twórcze myślenie u dzieci.
2. Nowy Albert, ale jaki! Aż 60 stron czytania, to nie lada gratka dla każdego alberto-maniaka :)
Ta część od razu stała się ulubioną, nie tylko Miesia, ale też moją. "Hokus-pokus, Albercie" opowiada o magicznym świecie dziecka, chłopięcych przygodach i marzeniach, o pięknej relacji Alberta i Wiktora z pewnym starszym małżeństwem, o przyjaźni z człowiekiem, który "wygląda jak zwykły człowiek, ale jest niezwykły." Gdybym miała polecić tylko jedną część, bardzo lubianego przez nas Alberta, to byłaby właśnie ta. Codziennie, z wielką przyjemnością, idziemy z Albertem i Wiktorem w odwiedziny do Czarodzieja. Sprawdzamy czy pali się czerwona lampka w oknie, to sygnał, że Czarodziej i jego Muza są w domu, czekają. Otwieramy drzwi i zatapiamy się w magicznym świecie. "Jaki wielki pokój! Jak wysoko do sufitu! I ile tu dziwnych, niesamowitych rzeczy!"Oglądamy skarby (muszle, statki uwięzione w butelkach, stare zegary), zjadamy wyczarowane przez Czarodzieja cukierki, pomagamy Muzie piec bakę marmurkową lub rogaliki i chodzimy na spacer z psem Czarodzieja, z Singo. Każdy mały człowiek powinien posłuchać tej opowieści. To bardzo mądra lekcja o relacji ze starszymi,o bezinteresownej pomocy. Przeczytajcie!
3. Byłam pewna, że to książka na zaś. Ale jak moglibyśmy nie mieć książki z imieniem Mieszko w tytule? No i w dodatku napisanej przez Grażynę Bąkiewicz? No, nie dało się! A "Mieszko, ty wikingu!" wcale nie czeka na lepsze czasy, czytamy już teraz. I pękamy ze śmiechu! "Nazywam się Aleks i mam dwanaście lat. Moim największym problemem
jest to, że nie trafiam tam, gdzie powinienem. Rozumiecie, nie te drzwi,
nie ta ulica, nie ten czas."- tak zaczyna się ta historia. Aleks, podczas lekcji historii, trafia do roku 990 i ma okazję poznać czasy panowania Mieszka. Nuda dla czterolatka? Ależ nie! Zwłaszcza dla takiego co imię Mieszko nosi. Jest kilka fragmentów, kiedy Miesio zaśmiewa się do łez. Na przykład ten komiksowy fragment:"A na imię damy mu Mieszko. Bo szeptucha powiedziała, że nieźle namiesza. Jak mu dali? Jak? Chyba Miśko, bo jest tłusty jak misiek".
"Mieszko, ty wikingu!", to pierwsza część cyklu "Ale historia...", która na wesoło opowiada o historycznych zdarzeniach i ciekawostkach. Dla szkolniaków to lektura obowiązkowa!
U nas to już pajęczyna na blogu ;)
OdpowiedzUsuńMamy zeszytowy trening mowy oraz do kompletu muchę Fefe i wierszyki. Polecamy bardzo :)
Alberta też uzupełniliśmy o hokus-pokus, ale zdziwienie (zawiedzenie) bo ilustracje takie inne... Ale czytamy i poznajemy :)
Zdrówka Wam :) Nie chorujcie już!
Pozdrawiamy :)))
Za to więcej tekstu! My tę część ukochaliśmy najbardziej :)
OdpowiedzUsuńNowy Albert! Przegapiliśmy, dzięki :-)
OdpowiedzUsuńNowego Alberta widzieliśmy w kinie! Rewelacja! Przypomniałaś mi, że książkę miałam kupić ;)
OdpowiedzUsuńZdrowia :*