czwartek, 7 stycznia 2016

Na odwyku.



Tradycyjnie wrzucam moje świąteczne obrazki. Mocno spóźniona, bo potrzebna była mi chwila oddechu. Dłuższa. Chwila przerwy. Od aparatu i od bloga. Cały czas dokumentuję naszą codzienność telefonem, bo to trwa tylko chwilkę. Cyk, zdjęcie. Jedno, drugie, trzecie. Gotowe. Odpoczywam. A lustrzanka pokrywa się coraz grubszą warstewką kurzu. Ale, jak to na odwyku bywa, zdarza się chwila słabości. Rzucam wszystko, łamię nogi na maminych schodach, przeskakując po kilka stopni na raz, biegnąc co sił. Z czarnej, przepastnej torby, wyciągam czarną, mniejszą. A w swoim mieszkaniu sięgam po prostu w głąb komody. Szarpię się z zamkiem i wydobywam moje dziecko drugie, sfatygowanego już, z każdym dniem bardziej, nikona. I znów robię to co robić kocham. Zatrzymuję nasze chwile. Nasze miejsca. Jest w tym jakaś magia, która uzależnia.

 
 

4 komentarze:

  1. uwielbiam świąteczne kadry, mogę do nich wracać nawet, gdy za oknem lato...
    mają w sobie to coś, co rozgrzewa od środka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja odwrotnie, nie lubię do nich wracać w ciągu roku. Na miesiąc przed, w trakcie Świąt, chwilkę po i czuję przesyt, wystarczy na cały rok. Teraz też już znużenie czuję i najchętniej ruszyłabym na fotografowanie wiosny! :)

      Usuń
  2. W końcu jesteś! Długo kazałaś na siebie czekać, nawet zastanawiałam się co się kryje za tym milczeniem. Twój nałóg taki piękny, śliczne zdjęcia. Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Milczenie, za którym nic się nie kryje. Prócz lenistwa :D Za to na instagramie można spotkać nas codziennie, to dopiero uzależnienie! :D

    OdpowiedzUsuń