niedziela, 15 czerwca 2014

Tak, umieszczam zdjęcia mojego dziecka w Internecie.


Może spotkasz nas w parku, albo na placu zabaw. Może w kawiarni lub księgarni. Może usiądziemy razem na ławce, a nasze dzieci pochylą się nad wspólną babką w piaskownicy. Wymienimy kilka zdań, opinii, uwag. Jak to matki. Porozmawiamy o ich bucikach, ulubionych książkach. O zabawnych tekstach, którymi sypią jak z rękawa. Może nawet umówimy się na kolejne spotkanie, na tym samym placu zabaw. A może nasze dzieci się polubią i zaprosimy Was do domu, na lody. Potem my wpadniemy do Was. I coś już wtedy o nas będziecie wiedzieć. Tyle ile zechcemy, tyle ile Wam pokażemy. Pewnie posprzątamy mieszkanie na Wasze przyjście, twarze przywdziejemy w grzecznościowe uśmiechy. Jak to na początku każdej znajomości. Dokładnie tyle możecie zobaczyć tutaj. Dokładnie tyle zobaczyć mogę ja spotykając Was na placu zabaw, wchodząc na tych kilka ulubionych blogów. Tyle ile ja chcę pokazać, tyle ile Wy pokazać  chcecie. Nie więcej. I choć tak bardzo popularny jest trend by nad dziećmi olbrzymi parasol ochronny rozkładać i przed światem je ukrywać- my nie bierzemy w tym udziału. Jesteśmy zwyczajnymi rodzicami, zwyczajnego chłopca, który nie jest naszą najpilniej strzeżoną tajemnicą;) Powstało to miejsce. Miejsce dla Niego. O tym co w Jego życiu piękne i dobre. O tym co lubi teraz, w tym okresie życia, ktorego nie zapamięta. Po to by miał pamiątkę. Również po to byśmy my- rodzice - mogli zwyczajnie, po ludzku, pochwalić się naszym cudem. By swoim rodzicielstwem się podzielić. Bym mogła swoje zdjęcia tematycznie "układać", co sprawia mi frajdę. Oczywiście, możesz tu wejść w niecnych celach. Możesz spojrzeć na mojego Syna nie tak jakbym tego chciała. Możesz to zrobić również, kiedy się bawi na placu zabaw- tym przedszkolnym czy osiedlowym. Każdym. Wtedy gdy jedzie na swoim rowerku lub zajada ze smakiem loda truskawkowego. A może wtedy kiedy mój synek robi siusiu pod drzewkiem (osłonięty na tyle, na ile to możliwe), bo nie jest w stanie „donieść do domu”? Może na plaży, choć bawi się w koszulce i kąpielówkach? Nie wiem. I nie mam na to wpływu. Jestem zawsze obok. Chronię i czuwam, ale staram się nie zwariować. Na ulicy, plaży, podwórku- cała masa dzieci. Tak jak tu, „w sieci”. Nie tylko na blogach. Również na portalach społecznościowych czy chociażby stronie internetowej przedszkola. Prawdopodobieństwo, że trafisz właśnie na Niego- znikome. Mimo to nad każdym zdjęciem dumam sto razy. Nie pokażę Go smutnego, ze łzami płynącymi po policzku. Nie pokażę Go na nocniku. Nie będzie na każdym wrzuconym zdjęciu twarzyczką epatował. Pokażę też stópkę, rączkę ściskającą ulubione autko, malutką Jego postać biegnącą polną drogą. Właśnie dlatego tak często widzisz tutaj tył Jego ślicznej główki. Tak, umieszczam zdjęcia mojego dziecka w Internecie. Tak, dbam o Jego bezpieczeństwo. Na każdym kroku. Czasami mam wrażenie, że aż za bardzo.


Ubranka Miesia, to znów Millukids, jak widać dobrze się noszą:) Znajdziecie je również na Dawandzie.
Buciki- Renbut, o nich również już pisałam, tu
Hit wpisu- kapelusz- Pepco ( nie pamiętam ceny, ale było to mniej niż 10 zł!)
Bransoletki- taty i syna- Brentag. Polecam bez wahania, jest tak niewiele biżuterii unisex na rynku. A Miesio uwielbia chodzić w moich koralach, bransoletkach. Teraz ma swoją, żeglarską:) Brentag znajdziecie również na fb.
Nerka taty- Blubo. W końcu tata ma wolne obie ręce, co bardzo się przydaje przy naszym ruchliwym Synu;) Tata i Mieszko toczą spory o tę nerkę, chyba do walki o nią się przyłączę :)
Bidon Camelbak- Maxforma
Aaa, zapomniałam, komin Miesia- handmade. Wystarczy odciąć dół za małej bluzki i jest. Dobrze wybrać na ten cel bluzeczkę z niestrzępiącej się dzianiny. Że też wcześniej nie wpadłam na ten sposób, ile kominków by się dostało naszej szafie!;)

23 komentarze:

  1. Po pierwsze - dobrze napisałaś, jestem z Tobą :)
    Po drugie - cudne zdjęcia - muszę się wybrać do Ciebie na mały kursik :)
    Po trzecie - Miesio jak zawsze śliczny, ubranka słodziarskie :)
    Po czwarte - kapelusik też mamy, kosztował 7zł :)
    Po piąte - kominy z bluzek! to jest to! eh, ile ja już oddałam, wyrzuciłam, zutylizowałam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też niepotrzebnie utylizowałam. A z tatowych byłby komin podwójny! Najlepiej sprawdzają się te z h&m, lekko elastyczne- wtedy nic nie trzeba zszywać:))

      Usuń
  2. chętnie na jakimś placu zabaw byśmy Was spotkały ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja mam tak samo..nie popadajmy w paranoje:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę fajnie to napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo jesteś Mama i tak samo jak większość z nas , próbujesz byc Mama mądrą.... A potem nie zwariować ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie napisane! Jakbyś mi w myślach czytała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każda z nas tak myśli:) Przecież nie umieszczałybyśmy zdjęć naszych dzieci w sieci, gdybyśmy upatrywały w tym jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Sory, ale sto razy niebezpieczniej wyjść z dzieckiem na ulicę...

      Usuń
    2. dokładnie, ja jestem pewna, że gdyby nie foty na blogu, i wpisy oczywiście, o wielu sprawach dawno zapomniałabym

      Usuń
    3. Tak, początkowo pisałam do szuflady, ale nie szło;)

      Usuń
    4. Tak, początkowo pisałam do szuflady, ale nie szło;)

      Usuń
  7. I mądrze, i pięknie. Właśnie za to lubię to miejsce i szanuję jego Twórców. :) Brawo!

    PS Walka o nerkę taty brzmi tak... przeszczepowo :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha, też miałam taką myśl jak to pisałam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. I właśnie,dlatego uwielbiam Twoje zdjęcia :)
    Są inne niż wszystkie,jedyne,niepowtarzalne...pokazują piękno samo w sobie więc w jakikolwiek sposób Miesio jest uwieczniony na nich to i tak pięknie wygląda i jesteś idealnym przykładem na to,że można dużo pokazać,nie pokazując zbyt wiele ;)

    Haha,a tata nie ma drugiej nerki ? z tego co się orientuję powinny być dwie ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Kochana, bardzo Ci dziękuję za takie słowa! Jest mi bardzo, BARDZO miło:))
      ps. Znam takich co nerki mają trzy! I nasz Tatko właśnie dołączył do ich grona:) Kto wie, może my z Miesiem też sobie trzecią, bonusową sprawimy:)

      Usuń
  10. A ja chciałam ze swojej strony bardzo podziękować za ten wpis. Bo ostatnio dopadły mnie w tej kwestii dylematy i zastanawiać się mocno zaczęłam ale właśnie do tych samych wniosków doszłam. W końcu nie jesteśmy i tak anonimowi, w końcu i tak zdjęcia które wrzucam są mocno przeselekcjonowane. Pokazuję tylko skrawek, myślę, że dokładnie tyle ile na początku każdej znajomości. To tylko 1% a może i nie naszego życia :) W każdym bądź razie dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Słusznie- nie dajmy się zwariować!! Czasem mam wrażenie, że to nagonka innych (zwłaszcza mam) może napędzać złe zachowania innych wobec naszych dzieci. Oczywiście, nie przesadzajmy też w drugą stronę. Bardzo fajny, mądry tekst. A zdjęcia- rewelacja!!

    www.mammakreatywna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń